Mały Jasio jedzie z rodzicami na wakacje pod namiot. Mama Jasia jest w błgosławionym stanie. Pewnej nocy mama Jasia zaczęła rodzić. Tata Jasia stwierdził że chcąc nie chcąc, musi odebrać ten poród. Do szpitala za daleko, komórka zasięgu nie ma, więc woła Jasia:
- Jasiu przynieś czyste ręczniki, wodę i mocną latarkę. Pomożemy mamie w porodzie.
Nadchodzi kulminacyjna chwila. Widać główkę dziecka. Jasio świeci a tata się cieszy że wszystko idzie po jego myśli. Nagle dziecko 'pyk' i wyskakuje z mamy. Tata odbiera dziecko, tnie pępowinę, owija w ręczniki, ale widzi że to jeszcze nie koniec, że tu jeszcze jedno dziecko idzie na świat. Zdziwiony, ale zaraz się raduje. Odbiera dziecko, tnie pępowinę i owija w ręczniki. Odwraca się i widzi że to jeszcze nie koniec, że tu jeszcze jedno dziecko idzie na świat. Zdziwiony patrzy na Jasia i mówi do niego:
-Jasiu zgaś latarkę bo te skurwesyny do światła lecą!