Fascynacja konsumpcyjnym trybem zycia, gloryfikacja głupoty i imperialistyczne zapędy tworzą taką otoczkę, która zniechęca mnie do tego kraju.
Akurat ze wszystkich krajów na świecie, o zapędy imperialistyczne Amerykę oskarżałbym najmniej. Niby pod przykrywką walki z terroryzmem/o demokrację wchodzą z buciorami tam gdzie chcą, ale mimo wszystko wielki kapitał u nich raczej jest niezagrożony. To nie są Chiny, gdzie morduje się opozycję, za pisanie blogów, ani to nie jest Rosja, gdzie zamyka się organizacje pozarządowe.
Oczywiście, firmy z USA współpracują z Chinami w likwidacji opozycyjnych internautów i cenzurują Internet (vide Google), ale to jest ich święte prawo. Mają możliwość podjęcia współpracy, to z niej korzystają. Imho stwierdzenie o imperialnych zapędach to trochę przesada. O zapędy imperialistyczne oskarżałbym raczej Rosję, której prezydent nazwał upadek ZSRR największą katastrofą gospodarczą XX wieku...
Gloryfikacja głupoty...Też za ostro trochę. Fakt - poziom wykształcenia jest tam dość niski (podobno niedawno w USA zrobiła się moda na świetnie wykształconych polskich finansistów. może przyjdzie czas na prawników?
) i dochodzi do takich absurdalnych procesów jak walka o wycofanie z nauczania teorii ewolucji darwina, ale mimo wszystko ci kretyni potrafią zarabiać cholernie grubą kasę. Za to ich podziwiam.
Ale Ameryka to kraj wielonarodowościowy. Czy zatem możemy mówić, że ma kulturę? Tak. Mimo wszystko tak. Na amerykańską kulturę, myślę, składa się przecież to co oni stworzyli od początku istnienia. Ilustrowane opowieści o Batmanie, Spidermanie, Supermanie, to nic innego jak twory Amerykańskie. To oni wypromowali ten gatunek sztuki.
Kasyna w Las Vegas, choć zapewne zarządzane przez Azjatów (;D), to symbol Ameryki. Tak samo jak styl życia - z rozmachem, szybko, byle do góry. Każdy kraj ma swoją kulturę. Symbolami amerykańskiej są 'Chłopcy z ferajny', Al Capone, gangsterzy i właśnie wielonarodowość. Amerykański sen, mit "od pucybuta do milionera", prohibicja, początki kina, Marylin Monroe, ogólnie rozrywka. To jedne oblicze amerykańskiej kultury.
Drugie to kultura polityczna, którą przejęliśmy także i my. To właśnie w Ameryce, media poczuły po raz pierwszy "zew krwi". Watergate przecież było, niczym teraz "Rywingate", kamieniem milowym w historii radia, prasy i telewizji. Ciągłe obrzucanie się błotem i wyciąganie dziadków z rękawa, przejęliśmy w dużej mierze od Amerykanów, choć wcześniej oczywiście także i my to robiliśmy (w II RP komisje śledcze chociażby). Ale to w USA prasa nareszcie mogła pokazać pazury i udowodnić, że jest IV władzą.
I to właśnie dlatego, wg mnie, mamy dzisiaj taką, a nie inną prasę. Przyjęliśmy pewien model. Na temat amerykańskiej kultury można mówić sporo - ktoś wspomniał o rapie. No właśnie -rewolucja obyczajowa w dużej mierze zaczęła się właśnie w Stanach - to też elementy kultury. Jak sztuki Williamsa. :]
Ufff.To na razie tyle. :]