Witam. na wstępie pozdrawiam kilku zawodników, których nicki widziałem w rankingach. to po pierwsze.
po drugie puszczam do obiegu tekst który został stworzony na inną okazję (dlatego jest taki "nieforumowy"
), ale skoro nie wypaliło, to po co ma leżeć na dysku. niech dostarczy rozrywki i natchnie kogoś.miłej lektury!
a po trzecie, miło było przez ostatni miesiąc gościć na tym wątku, za co dzięki. i do zobaczenia za rok z okazji gt5. pewnie sobie pogadamy o nowej odsłonie. no chyba że jesienny update zryje nam berety i będzie to wymagało podzielenia się emocjami
...............................................................................
....
"Kur#a! jak można było zepsuć tak ładny przejazd na ostatnim zakręcie!" W ciszy zastanawiam się, wyładowując frustrację na biednym padzie. Niczemu niewinny kawałek plastiku zaczyna już trzeszczeć po wpływem siły dłoni. Najchętniej zrobiłbym z niego małą kulkę,ale trochę mi szkoda. Te nocki w pracy, nie po to tak harowałem, żeby teraz psuć sobie sprzęt... Głeboki wdech. Emocje opadły, no dobra, do roboty! Może teraz sie uda. Restart, krzyżyk, jedziemy!
Nie wiem jak Wy, ale ja się szybko nudzę. Minęło raptem kilka tygodni, a wiele elementów Gran Turismo 5 Prologue, które wcześniej tak bardzo mi się podobało, zdążyło już mi spowszednieć. Owszem, nadal mi się podobają. Nadal doceniam kunszt projektantów z Polyphony. Nadal po włączeniu Gt5:P jakimś dziwnym trafem pokój wypełnia się zapachem benzyny i palonej gumy. Ale pomimo tej całej pięknej formy nie umiem wykrzesać z siebie tyle entuzjazmu ile można by oczekiwać. Garaż zapełniony, wszystkie klasy przejechane (nie wszystko na złoto - przyznaję się), filmiki obejrzane, muzyczka przesłuchana. Każda inna gra wyścigowa w takim stadium rozkładu kończyła swój żywot definitywnie. I nie było do tej pory wyjątków. Najdłużej przy życiu utrzymywało się kiedyś GT4, ale też nie trudno zgadnąć dlaczego. Tamta gra była ogromna jak USS Nimitz, a i tak znudziła mi się pewnego dnia na tyle, że już nigdy więcej jej nie odpaliłem na mojej ps2.
Jednak Prolog sie broni. Broni się wyjątkowo skutecznie, bo na ciasnych uliczkach jakiejś arabskiej dziury zabitej dechami bywam ostatnio bardzo rzadko. Ostre wymiany ognia na opuszczonym osiedlu w Pripyat'cie też ustąpiły miejsca wypadom na górską serpentynę u stóp monstrualnego Eiger. Musiałem chyba przez nieuwage połknąć jakiś haczyk, który trzyma mnie teraz na uwięzi i nie pozwala odejść za daleko od GT5:P.
I wiecie co, moi drodzy, chyba wiem co to za haczyk. Nowy model jazdy (only PRO), piękne fury i świetna grafika to tylko przyprawy sprawiające,że całość smakuje tak wyśmienicie. Są to ważne elementy, niemal kluczowe. Jednak na drugie życie Prologa największy wpływ ma sieć! To własnie połączenie online i ogólnoświatowe rankingi wywołują we mnie tą potrzebę prędkości. Pierwszy raz (GTHD świadomie pomijam) mam realną możliwość skonfrontować swoje umiejętności w drifcie z japońskimi mistrzami i bądźmy szczerzy, wspinanie się po światowych rankingach dostarcza masę frajdy! Jak dla mnie w serii GT pojawił się nowy element, który dostarcza zupełnie nowych doznań. Do marca (GTHD znowu pomijam świadomie) Gran Turismo kojarzyło się graczom ( mam na mysli raczej Graczy, a nie graczy) głównie z pracą, ciężką pracą i jeszcze cięższą pracą. Samodoskonalenie czy też dążenie do doskonałości było w tej grze wszechobecne (pamiętacie co powiedział Tyler Durden o samodoskonaleniu?). Jednak patrząc na to z boku, można stwierdzić, że była to raczej sztuka dla sztuki. Pozamykani w swoich pokojach, trzymając w spoconych dłoniach pady lub kierownice (hardcorowcy mieli całe kokpity samochodowe!), bardziej przypominali mistrzów wschodnich sztuk walki ćwiczących samotnie gdzieś wysoko w górach. W skali globalnej tylko nieliczni mieli możliwość stanięcia do walki o miano "boga prędkości". Owszem, istniały i nadal istnieją strony internetowe z rankingami... ale nikt chyba nie ma złudzeń,że są to raczej zjawiska niszowe i wielu graczy nawet nie miało świadomości ich istnienia.
Teraz to już wszystko nie ważne. Było - minęło. Teraz nasze konsole są standardowo podłączone do internetu i najlepszy przejazd automatycznie umieszczany jest na tablicy wyników. I własnie to jest kluczowym elementem, który wprowadza nową jakość do Gran Turismo. W tej grze pojawiło się coś czego wcześniej nie doświadczałem grając w GT. Poczułem sportowe emocje i dziką chęć rywalizacji. Tak! W końcu wszyscy możemy sprawdzić te nasze combosy i tajne techniki wypracowane tam wysoko w górach. Wystarczy tylko wybrać samochód z garażu, trasę, kilka dupereli i już możemy kopać tyłki japońskich maniaków driftingu lub najszybszych kierowców świata w time trial'u. Brakuje tylko opcji odgrywania hymnu narodowego. Żartuję. Ale faktem jest, że na nowo odżyły jakieś głęboko zakorzenione patriotyczne odruchy, bo mam ochotę umieścić biało-czerwoną flagę jak najwyżej. Niech te cieniasy zobaczą jak się gra w Polsce! Wiecie co, olać Pekin. Właśnie nastały czasy motoryzacyjnej olimpiady, która odbywa się non stop , 24 godziny na dobę, na całym świecie.
Poziom trudności jest wyśrubowany. Albo jesteś cholernie dobry, albo regularnie trenujesz (najlepiej jedno i drugie oczywiście!) - kanty i oszustwa nie wchodzą w grę. Raz,że reszta świata zobaczy twój przejazd. Dwa, że Polyphony stara się trzymać ręke na pulsie. Jeszcze przed updatem widziałem w rankingu (drift trial) kolesia, który wykosił ponad 34000 jeśli dobrze pamiętam. Zastanawiałem się jak to możliwe, skoro ja w porywach wyciągałem 6000. No i na replayu widać wszystko jak na dłoni. Pan oszust driftował na prawdę kiepsko, ale pod koniec trasy przejazdu hamował, zawracał i jechał jeszcze raz... aż się uzbierało 34000. Po updatecie takie zagrywki już są niemożliwe. I bardzo dobrze!
Cieszy mnie, że Gran Turismo przestało być już tylko taką hantlą, którą wyciskasz w pocie czoła w swoim pokoju. Zyskalismy cenną możliwość porównania się z innymi i wiedzcie, że są w Polsce prawdziwi wymiatacze, którzy zdobywają pierwsze miejsca (np.Boban). Ale najlepsze jest to, że może dokonać tego każdy, kto tylko zechce, w imię zasady: "dla chcącego nic trudnego". Wystarczy odpalić swoje Playstation 3 w wolnej chwili. Potem wcisnąć się np. do pierwszej setki i pomysleć przez chwilę: "WOW! Jestem jednym z tych 100 najlepszych na całym świecie, a przecież Prolog kupiło ponad milion osób!", a potem z tym słodkim poczuciem dumy iść grzecznie spać. Niewiele gier jest w stanie dać to uczucie. Wiem, że 90% z was po przeczytaniu tego pomyśli, że piszę jakieś bzdury, bo sukces GT5:P to głównie grafika, nowy model jazdy, mega oprawa dźwiękowa itd. Ale omówmy się, że kieruję te słowa do tych 10%, które trzymają w sobie ambicję, aby z dziką radością udowadniać reszcie świata, że w Polsce to nie tylko Kubica jeździ.
Nie jestem głupi, dobrze wiem, że przytłaczająca większość z was zakończy(ła) przygodę z Prologiem po dwóch, trzech tygodniach grania. Ale dla tych, którzy ograli poprzednie części Gran Turismo i spędzili nawet setki godzin podnosząc swoje umiejętności, nowy Prolog stał się egzaminem weryfikującym to wszystko czego się do tej pory nauczyli. Czy już przypomnieliście sobie co Tyler Durden mówił o samodoskonaleniu? No właśnie. Dzięki Prologowi to wszysto nabrało jakiegoś większego sensu. Od teraz gdy żona, dziewczyna lub wasza mama, woła was na kolację, możecie śmiało krzyczeć z drugiego pokoju: "Za chwilę przyjdę, teraz biję rekord świata!".
Celowo nie piszę słowa o trybie wyścigów grupowych online. Według mnie to zupełnie inna bajka cechująca się swoimi odmiennymi prawami. Zresztą każdy kto spróbował ten wie, że ta opcja debiutując w Prologu wymaga jeszcze wielu udoskonaleń. Póki co te wyścigi stanowią świetną rozrywkę, ale nie dają aż takiej możliwości sprawdzenia siebie i swojej maszynki. Trzeba mieć dużo szczęścia, żeby trafić na wyścig w którym pozostali kierowcy respektują zasadę fair play, inaczej staje się to tylko dziką jazdą bez trzymanki. Zabawną i relaksującą, ale raczej nie dającą się traktować poważnie. Przynajmniej w obecnej formie.
Wiecie, jak to jest gdy napotyka się na granicę swoich możliwości? Gdy wydaje ci się, że już szybciej nie pojedziesz, a z drugiej strony masz świadomość, że są na tym świecie tacy którym się to udało. Już który raz próbujesz zrobić to lepiej i ciągle gdzieś popełniasz błąd, który niweczy twoje wysiłki. Aż w końcu trafia się TEN przejazd, gdzie wszystko idzie idealnie. Nagle za oknem robi się cicho, cały świat zamiera, a twój wzrok skupiony jest na dziesięciu centymetrach kwadratowych twojego wielkiego telewizora. Zmysły się wyostrzają, rośnie napięcie. Nagle to przestaje być tylko beztroską zabawą. Twoje tętno przyspiesza. Zaczyna się prawdziwy sport, a ty masz szansę zostać mistrzem świata! Przynajmniej na jeden dzień, do czasu, aż ktoś inny postanowi udowodnić, że da się to zrobić jeszcze lepiej.
...