Benjamin Button - zgadzam się, filmik fajny, dobrze się ogląda, ale na 13 nominacji? Bardziej ruszył mnie Frost/Nixon - moim zdaniem wielki przegrany, bo rewelacyjny, a pewnie spłynie po komisji jak po kaczce. Się zobaczy.
Co do Psa andaluzyjskiego, to polecam film dokumentalny o Bunuelu, gdzie m.in. wypowiada się jego syn.
A Slice of Bunuel, tak jakoś zatytuowany. Dowiedzieć się można tam, że film powstawał jakby na spontana, improwizowanie. Bunuel podawał swoją wersję sceny, bezpośrednio, bez przemysleń, a Dali wtórował mu wymyślając na poczekaniu swoją wersję. Wyglądało to mniej wiecej tak:
Bunuel - Zróbmy tak, że osioł ciagnie fortepian
Dali - Nie. Dajmy Konia.
Bunuel - Albo niech jakiś facet ciagnie.
Dali - A na fortepianie siedzi kobieta.
Bunuel - ok. Będzie naga.
Dali - Obwiązana sznurem.
itd.
To spontaniczne śledzenie strumienia myśli, na zasadzie skojarzeń i przebłysków było esencją surrealizmu. Nie dałbym jednak tak łatwo za wygraną, i podejrzewam, że trochę taktycznego planowania w tym filmie jest.
Grindhouse: Death Proof - Powiem tak, po obejrzeniu tego filmu, przywracam Tarantino honor. Od czasu Kill Billa uznawałem go za upadłą gwiazdę reżyserskiego stołka, ale to, co zrobił w Death Proof, to dzieło sztuki. W życiu nie ogladałem tak odpalonego filmu, genialny! Opowieść o drogowym zabójcy,w konwencji grindhouse'u, Tarantino wykorzystuje bezlitośnie gatunek kiczowatego kina akcji do wylania na widza wiadra czystego geniuszu. Film wypełniają tony bezsensownych dialogów, które nic nie wnosza do fabuły, ale napisane zostały z wrodzoną gracją, kreacja Curta Russela to perełka i wisienka na torcie - coś pięknego. Ujęcia, dynamika, muzyka (tu ścieżka dźwiękowa obowiązkowo ląduje w moim iPodzie), zabawa konwencją - prawdziwa rewelacja. Wiem, że komuś ten film moze się zwyczajnie znudzić, ale gustami przeciętniaków się nie sugeruję, dziwi mnie tylko, że do tej pory ten film mnie jakoś omijał szerokim łukiem. To, jak Tarantino puszcza do widza oczko sugestywnie "skomponowanymi" scenami.
Moment, gdy Stuntman Mike (Genialna ksywa
) zamyka za dziewczyną drzwi swojego samochodu i spoglada usmiechniety w stronę widza, jakby chciał powiedzieć "No to się zaczyna zabawa" - nieśmiertelny! XD
Jest w filmie kilka mocnych momentów, jak to u Tarantino, ale główna role graja jednak dialogi i suspens. To niemalze podręcznikowy przykład filmowego pulpu, w którym Tarantino czuje się jak rybka w wodzie. Przykład dialogu:
Laseczka z baru: So, What's Your name, Icy?
Russel: Stuntman Mike.
Laseczka(z ironią): Stuntman Mike is Your name?
Russel: You ask anywhere.
Laseczka: Hej, Warren, who is this guy?
Tarantino(prostodusznie): Stuntman Mike
Laseczka: And Who the hell is Stuntman Mike?
Tarantino: He's stuntman.
XDD Coś genialnego!! A film aż przelewa się od takiej gadki, która nie ma większego sensu, ale czadowo napedza film. Reszta też was nie zawiedzie, film świetnie się ogląda. Polecam, i choć trailer Inglourious Basterds wypada dość przeciętnie, to jednak po tym , co zobaczyłem, daję jednak staruszkowi kredyt zaufania.