Co tam się dzieje? Zrobią z nich miazgę? Ostro walczą?
Biedni robotnicy. Nie dość, że są wykorzystywani,
to jeszcze ich biją. Praca to przekleństwo.
Precz z pracą, jeśli trzeba nią zarabiać na życie.
Taka praca nie uszlachetnia.
Służy tylko po to, by napełniać brzuchy tym świniom wyzyskiwaczom.
Człowieka uszlachetnia praca wykonywana z przyjemnością i z powołania.
Wszyscy powinni pracować w ten sposób.
Bierz przykład ze mnie: nigdy nie będę pracował, nawet pod przymusem.
Jak widzisz, żyje mi się kiepsko, ale nie pracuję.
Tristana Bunuel, 1970. Gorąco polecam.
Jak wiele razy w kinie byłem (a niewiele razy) to nie zdarzyło mi się, by publika w jakiś chamski sposób się zachowywała. Albo miałem farta albo w Toruniu więcej kultury. Nie liczę wycieczek szkolnych, podczas których wskakiwało się na jakiś filmik, bo wtedy to wiadomo, jakby nie było chrupania, mlaskania, bekania, śmiechu, pisku, to byłoby coś nie tak z młodzieżą/dziećmi. A że ja i moi rówieśnicy, koledzy z klasy, nie odbiegaliśmy zbytnio od normy, to wszystko ww. było jak najbardziej. Nie zapomnę, jak jeden kozak klaskał i wiwatował na Katyniu po ostatniej scenie. Dostał w łeb od nauczyciela.
: Maj 31, 2009, 18:57:41 pm
Debiut Darrena Aronofskiego znanego przede wszystkim z Requiem dla snu, a ostatnio z Wrestlera z Michey Rourke. Film Pi opowiada o genialnym matematyku Maksie Cohenie, który popada w obłęd szukając uniwersalnej liczby mogącej opisać cały wszechświat. To później, bowiem najpierw zajmuje się odnalezieniem zależności między kolejnymi cyframi z ?. Liczby to język natury wg bohatera. Mężczyzna żyje sobie w małym mieszkaniu pełnym komputerów, boi się ludzi - ma kilka zamków, a wychodząc z lokalu sprawdza przez judasza czy nikt przypadkiem na schodach nie stoi. Jedyną osobą, z którą w miarę swobodnie rozmawia jest jego były nauczyciel, profesor matematyki, który dawniej również zajmował się tym problemem. Doszedł jednak do wniosku, że to zbyt niebezpieczne i Maksowi również radzi, by nie leciał, jak Ikar, zbyt blisko słońca. Szukając liczby bohater niejako przy okazji bada prawa rządzące giełdą i całkiem przyzwoicie przewiduje notowania. Budzi przez to zainteresowanie pewnych ludzi pomagających mu w dalszych próbach. Nie dla szczytnej idei jaka napędza Maksa, lecz rzecz jasna dla zysku. Jest jeszcze druga grupa nacisku, ta jednak potrzebujące liczby, by móc "złapać Boga za pięty" - ortodoksyjni Żydzi.
Cokolwiek więcej napisałbym o tym filmie będzie to zbyt mało. Dodam tylko, że pole interpretacyjne jest naprawdę ogromne. Człowiek dążący do poznania absolutnego, nękany bólami, a wręcz szaleństwem. Osiąga cel, lecz za jaką cenę i nie bez konsekwencji. Ostatecznie wybiera inną drogę, co sugeruje, że zdobycie niemożliwego nie jest czymś godnym wysiłku. Lepiej być Dedalem niż Ikarem. Człowiekiem niż geniuszem. W pewnym momencie Max dręczony bólami głowy ma wizję, w której trzyma się za ręce z sympatyczną sąsiadką. Potrzeba mu bliskości, choć on wybrał inną "opcję", ostatecznie wracając na tę "zwyczajną".
Film jest ciężki w odbiorze - jest czarno-biały, jakby kręcony na starej taśmie. Ujęcia są często poszarpane, niepokojące i wielokrotnie bardzo pomysłowe. Jest to obraz jedyny w swoim rodzaju. Do tego wyśmienita muzyka idealnie budująca klimat. To sprawia, że wiele osób zarzuca przerost formy nad treścią. Trudno mi się z tym zgodzić, bowiem Pi to dzieło wielowymiarowe, oryginalne i dające do myślenia. Ono naprawdę niesie przekaz, jaki to sprawa bardzo zawiła, ale też warta rozpatrzenia.