Powiedzcie mi, czy Dystrykt 9 jest jednoznacznie przez wszystkich chwalony, czy po prostu mnie jakoś ominęły krytyczne opinie o tym filmie? Jedyne, jakie do mnie docierały, to "przełom w gatunku sci-fi", "najlepszy sci-fi od wielu lat", "genialne dzieło" oraz tym podobne peany. Teraz, po powrocie z kina, myślę sobie - czy to poprzestawiało się mnie, czy całej reszcie?
To... coś, to jedna z bardziej idiotycznych historyjek z jakimi ostatnio miałem do czynienia. Pełna niekonsekwencji, bzdur, a przede wszystkim - pozbawiona logiki. Ja rozumiem, że to science fiction i decydując się obejrzeć ten film automatycznie zaakceptowałem lekkie bajdurzenie z gatunku "a co by było gdyby". Ale bądźmy szczerzy. Wszystko, nawet bajka, musi być jakoś logicznie zespojone, w jakiś sposób trzymać się realizmu (choćby jedną ręką). Scenarzysta, reżyser i producent powinni swoją wizję nie tylko przedstawić, ale również umieć ją sprzedać; cóż, widocznie Jackson i ekipa nie są mistrzami sztuki handlu, bo ja tych ich rzygowin nie kupiłbym nawet po przecenie. Całe szczęście, że bilet do kina nic mnie nie kosztował.
Do rzeczy. Obcy przylatują na Ziemię i stają się niewolnikami ludzi? Super, to mi się podoba. Zerwanie z nudnym konwenansem przedstawiania przybyszy z innej planety wyłącznie jako wrogich najeźdźców - tak, zapiszcie mnie, chcę to obejrzeć. Ale zaraz... mija 20 lat odkąd pojawili się nieoczekiwani goście, i co? I nic? Niech mnie! Jackson, chłopie, ty mi nie wmówisz, że cała ludzkość jest tak samo mało pomysłowa jak ty. Że ta ludzkość zamyka obcych (OBCYCH, ludzików z innej galaktyki do ciężkiej cholery!) w swego rodzaju getcie i na długie lata przechodzi nad sprawą do porządku dziennego, jedynie ospale eksperymentując z pozaziemskim DNA. Nie potrzeba armii socjologów i psychologów, by stwierdzić, że mieszkańcy Ziemi po prostu nie są takimi nudziarzami. Ani że ufoki, które są zdolne podróżować między galaktykami, dałyby się tak urządzić. Nie, to po prostu nie ma najmniejszego sensu. Jakby nagle stado małp porwało i przez 20 lat trzymało w niewoli kłusowników, którzy nie dość, że przyjechali jeepem, to jeszcze wzięli ze sobą nabite strzelby.
No, ale dobra, niech tam Jacksonowi będzie. Jeśli ten stek bzdur ma tworzyć podwaliny dla ciekawszych i przede wszystkim - bardziej sensownych pomysłów, to jestem skłonny udzielić rozgrzeszenia, nie dowalając nawet dziesięcioma "zdrowaśkami" jako pracą domową. Problem jednak polega na tym, że ten stek bzdur tworzy podwaliny dla kolejnych steków bzdur. I karkówek bzdur, i żeberek bzdur, i w ogóle całej wołowiny bzdur, nad którymi nawet nie chce mi się rozwodzić.
Film ma jak dla mnie dwie, poważne zalety. Pierwsza, to pięknie rozpadające się ciała i gęste headshoty. Druga, to taka, że obcy zostali przedstawieni podobnie do potworka z kilkudziesięcioletniego odcinka Scooby Doo, co niezmiernie mnie bawiło.