Obejrzałem także
The Beginners (Debiutanci).
Dobre kino, powolne, o ciekawej narracji. Film z pogranicza obyczajówki, dramatu i lekkiej komedii. O odcieniach miłości, związkach i życiowych, uczuciowych wyborach podane w niebanalny sposób.
Bohater (Oliver - grafik/rysownik odtwarzany przez Ewana McGregora) dowiaduje się, że jego chory na raka ojciec Hal (świetny Christopher Plummer) jest gejem. Sam bohater, pomimo 40-tki na karku pozostaje samotny, nie mogąc w przeszłości stworzyć trwałego związku z żadną kobietą.
Wątki podane przyjemnie, wielowarstwowo. Film bez ustalonego porządku, brak większej chronologii zdarzeń, a jednak wszystko układa się w zrozumiałą całość.
Aktorsko świetnie, nikt nie zawodzi, pomimo, że ton opowieści wymusza częste granie mimiką twarzy.
Uprzedzonym może nie przypaść do gustu, bo sporo kadrów ujawnia, choć absolutnie w niepretensjonalnym tonie i bez jakichkolwiek zdrożności, kwestię związków homoseksualnych.
Jest też drobny, acz ciekawy polski akcent, raz nawet widoczny w pełnej okazałości na pierwszym planie. Polecam rozejrzeć się po ścianach mieszkania Olivera
Produkcja Millsa zmusza niejednokrotnie do refleksji i potrafi uderzyć w czuły punkt, główne motto filmu stanowi dobre podsumowanie:
Hal: Well, let's say that since you were little, you always dreamed of getting a lion. And you wait, and you wait, and you wait, and you wait but the lion doesn't come. And along comes a giraffe. You can be alone, or you can be with the giraffe.
Oliver: I'd wait for the lion.
Hal: That's why I worry about you. Na osobny akapit zasługuje dla mnie najjaśniejszy wizualnie punkt filmu. Za każdym razem, gdy Mélanie Laurent pojawia się kadrze, popadam w uwielbienie. Śliczna i niezwykle urokliwa Francuzka.