Po pierwsze, to nawet nie wiadomo było przed czym ci wszyscy ludzie uciekali - jakiś pył i głód. Ok, ale ska to się wzięło? (możliwe, że w pierwszych 5 minutach czy iluś tam filmu wytłumaczyli, ale niestety przyszedłem spóźniony)
Istotą był sam wątek, nawet przez chwilę nie poczułem potrzeby mocniejszego tłumaczenia - rezultatem zmiany klimatyczne, zwierzęta prawdopodobnie wyginęły, stąd tak wielkie znaczenie farmerów uprawiających ziemię (Donald na meczu baseballu marzący o "tradycyjnym" hot-dogu zamiast popcornie), a choroby toczące uprawy kazały szukać naukowcom rozwiązania poza naszą planetą. Tak samo można mieć zarzut, że nagle z opuszczania rodziny i farmy przez Coopera w tle leci odliczanie i widzimy Coopera w trakcie startu misji, z pominięciem wszystkiego co pomiędzy (swoją drogą, bardzo pomysłowo zmontowana scena).
A jakby się tak zastanowić, to jeszcze większy mindfuck - anomalie grawitacyjne spowodowały zmiany klimatyczne na Ziemi i katastrofę ekologiczną, więc sam Cooper lub "Oni" mogli się przyczynić do tej katastrofy. Jak to nadmienił Cooper "nie zapraszali nas, sami się wprosiliśmy".
Sam wątek, ze ni z dupy ni z pietruchy wzięli ziomka na pilota jest dosc zabawny, nie wspominając o tym, że cały ten ich program kosmiczny rozpoczął się od "grawitacyjnych anomalii", a potem niby się okazało, ze to Cooper je wywołuje lub Oni, albo po prostu czarna dziura. Ja rozumiem, że to scifi, ale strasznie pokrętne.
Nie jest pokrętne. Skąd pomysł, że za anomalie odpowiadał jedynie Cooper? On korzystał z anomalii pojawiających się na Ziemi, a nawet jeśli, mógł nie być jedyny. Tak samo tunel czasoprzestrzenny - Cooper go nie wywołał, jedynie skorzystał. Nie wzięli go z przypadku, został "wybrany", jakkolwiek pokrętnie by to nazwać.
Jak już przy tym wątku jestem, to do tego należy dodać cudowny "paradoks dziadka". Skoro na końcu się dowiadujemy, że to Cooper był duchem, to wynikałoby na to, że jest to niemożliwe, bo sam fakt, ze wyleciał w kosmos był spowodowany napisaniem współrzędnych bazy NASA przez "ducha" alfabetem morsa na podłodze. Skoro to Cooper napisał, to znaczy, że gdyby nie napisał współrzędnych, to cooper by na misję nie poleciał, tylko "ktoś inny, kto mógłby lecieć, gdyby nie zjawił się Cooper". Mnie tam takie rzeczy wkurzają w filmach, no ale rozumiem, piąty wymiar i te sprawy...
Skoro "piąty wymiar i te sprawy", to co Cię wkurza? Dużo tutaj umowności, ale czy to trzeba podawać łopatą? Względność czasu i sterowania nim w super-sześcianie to wg mnie wystarczające wytłumaczenie i pole do interpretacji, a jak już napisałem - wskazując tę domniemaną lukę w scenariuszu jednocześnie wsadzając do pieca tak skomplikowanych teorii o czarnych dziurach, względności czasu i tunelach czasoprzestrzennych - sorry, nie można tego potraktować prostolinijnie. Można też napisać, że Nolan pięknie sobie załatwił temat ewentualnych "dziur" w scenariuszu
Cała ta technologia "antygrawitacyjna" co to niby córka Coopera na koniec wymyśliła też tak totalnie sensu nie miała i zrobili jakaś bazę na wzór z filmu Elizjum, a mieli pojechać od razu na tą nową planetę, na której dalej biedna astronautka sobie siedziała jak to w epilogu widzieliśmy. Skoro ludzkość postanowiła zrobić sobie wielką kolonię w kosmosie, to po cholerę im ta całą planeta była (chociaż rozumiem, że to taki motyw bazy wypadowej).
Pamiętaj, że na planecie, na której znalazła się Brand czas płynie wolniej. Ukazanie samotnej Brand przy grobie - co mogło zająć jej kilkanaście godzin, dla Coopera i Ziemian mogło oznaczać sto i więcej lat, więc najpewniej jeszcze do niej nie dolecieli pomimo zaawansowania technologicznego. Chyba, że teoria, którą Murph rozwikłała rozwinęła się na tyle szybko w zastosowaniu praktycznym, że byli w stanie zaginać czasoprzestrzeń na żądanie (nie tylko w postaci "wstępu" do technologii, czyli bazy, w której obudził się Cooper), co wątpliwe - bo ideą było używania grawitacji, jako medium.
Inna teoria: Skoro baza jest przy Saturnie (a więc tunelu czasoprzestrzennym) skąd pewność, że nie zaludniono już planety, którą odkryła Brand? Została nam pokazana w momencie świeżo po przylocie i kopania grobu, a stara Murph mówi do Coopera: "leć do Brand", skąd pewność, że w tym momencie jest tam sama? Pokazano nam scenę, nie chronologię zdarzeń.
Ja tam też nie ogarniam do końca, co zresztą napisałem w spoilerze w opinii o filmie. Resztę składam na minus o nieprawdopodobnym ciągu wydarzeń, o czym napisałem w ostatnim odnośniku spoilera. Bardzo podoba mi się to, że film działa na wyobraźnię.
Co do tego ostatniego tekstu, to moim zdaniem film ten bardzo przypominał jeden z tych obrazów, gdzie astronauci polecieli na mroźną planetę i znaleźli tam "krakena". Zapomniałem tytułu.
Europa Report.