Wczorajsze emocje były prawie zabójcze dla mego serca...
Akcja z 5 minuty - błąd obrońców Barcy, bożyszcze tłumów Henry strzela z "zamkniętymi oczami" w sytuacji sam na sam i trafia w bramkarza - myślę, że jakaś inna hiper-mega gwiazda światowego futbolu by to wykorzystała
Kolejna akcja z 17 minuty: usunięcie bramkarza oraz anulowanie bramki Guliego - już wtedy przeczuwałem, że następny ruch będzie należał do Arsenalu. No i tak się faktycznie stało - po faulu którego nie było, podyktowany został rzut wolny. Henry (o dziwo
) ładnie dośrodkował, a Barca w swoim stylu nie upilnowała Sola C.
Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem przewagi Dumy Katalonii, ale poza kapitalnym balansem ciała, a następnie uderzeniem Eto'o w słupek (piłkę ładnie sparował nań Almunia) nic z tego nie wyniknęło.
Druga połowa to już praktycznie dominacja Blaugrany i napędzające strachu kontry The Gunners ("hiper-mega gwiazda światowego futbolu" - Henry znów w sytuacji sam na sam pudłuje, a właściwie znów strzela w bramkarza). Warto podkreślić doskonałe zmiany Rijkaarda: Larsson, Belletti oraz rozdzielający w środku boiska piłki Iniesta. Barca "siadła" na przeciwniku, a pierwszy mecz z Chelsea udowodnił, iż obrona wyniku w 10 przeciwko Dumie Katalonii jest z góry skazana na porażkę...
9 lat czekałem na kolejny europejski finał pucharu mej jedynej klubowej miłości... Wczorajsze emocje będą jednymi z tych najpiękniejszych
Henry - w sumie taki sobie mecz. Asysta ładna, ale zmarnowane dwie "setki", które mogłyby rozstrzygnąć mecz. Fani Francuza przypomną jego ładne rajdy (ale trzeba zauważyć, że miejsca miał jak na pasie startowym cywilnego lotniska) oraz jeden, ładnie bity strzał z dystasu (pierwsza połowa). Złą stroną zwycięstwa Barcy jest to, że będę musiał tolerować Titiego w Barcelonie w sezonie 2006-2007...