Ograłem ostatnio Splinter Cell: Blacklist i jestem zadowolony. Z początku musiałem się przekonać do nowego systemu rozgrywki (ostatnia część w jaką grałem było Chaos Theory), który został bardzo "uwspółcześniony". Choć bałem się, że gra za bardzo pójdzie w stronę akcji, to moje obawy na szczęście zostały rozwiane. Nadal jest to gra, w której liczy się kombinowanie. Poziomy są zaprojektowane tak, żeby dać graczowi kilka możliwości rozwiązania danego problemu (równocześnie nie są otwarte do przesady - taka otwarta liniowość bardzo mi odpowiada). Kontrola nad bohaterem jest świetna - nigdy nie tracimy władzy nad grą i każdą akcję można przerwać, więc nie ma mowy o żadnych oszustwach. System wykrywania Sam'a sprawdza się znakomicie, a poziom trudności jest odpowiednio wyważony (nie to co w ostatnim Hitmanie).
Gra ma swoje wady - dla mnie rumieńców nabrała w dopiero w poziomach nocnych. Sekwencje dzienne nie różnią się zbytnio systemem rozgrywki (poza tym, że jest więcej światła i łatwiej nas dojrzeć), więc to pewnie kwestia gustu i przyzwyczajenia (Splinter Cell = ciemność). W grze pojawiły się sekwencje akcji, które są nudne jak flaki z olejem i powinno się z nich zrezygnować, bo ani kszty w nich zabawy (bo jak ma być, skoro polegają na trzymaniu przycisku i biegu naprzód właściwie bez żadnej kontroli?). Miałem wątpliwości, czy zaliczać na minus fabułę, w której pełno sztampy, pompatycznych przemów i nudnych postaci (a Fisher jest chyba najnudniejszy z wszystkich - po jednej czy dwóch scenkach można łatwo przewidzieć słowa, które wyjdą z jego gęby). Oglądałem je z przymusu, więc niech będzie minus.
W ogólnym rozrachunku jest to super giera, która nie gra się sama. Ciekawe czy na next-geny Ubi wyskoczy z jakąś dobrą skradanką.