Cóż, wiadomo, że Oscarów nie można traktować poważnie, bo jest sporo czynników, które wpływają na nominacje i ich ocena jest mocno subiektywna, a wiele wspaniałych, docenianych po latach person i filmów była przez Akademię pominięta.
Mnie nie tyle dziwi brak Interstellar, co niemalże zasypanie wszystkich kategorii co najwyżej dobrym American Sniper, a nominacja Coopera przy braku Gyllenhaala (Nightcrawler) i Fiennesa (Grand Budapest Hotel) w kategorii najlepszego aktora to jakieś nieporozumienie. Do tego sam Nightcrawler został grubo pominięty. Na Gone Girl przysnąłem (hehe), więc opierając się raczej na powszechnych opiniach również traktuje się decyzje o znikomej ilości nominacji za bardzo chybione.
Sam nie wiem, czy cieszyć się z aż 9 nominacji dla Grand Budapest Hotel, bo o ile to świetne kino (uwielbiam) i zasługuje na nagrody, tak może się okazać, że będzie typowym zapychaczem, który nic nie zbierze i z tego będzie kojarzony - przez co będę wkur**ony, bo obraz Andersona ewidentnie broni się sam i łatki oscarowe mu niepotrzebne.
Oglądałem również Lego Movie i jego brak w kategorii najlepszego filmu animowanego to też niezły lolek. Choć to może ma związek z brakiem przychylności decydentów dla promowania marki.
Z drugiej strony cieszy obecność Whiplash, wyróżnienie dla J.K. Simmonsa, jak i dawno niewidzianego Nortona.