Cóż, moje zdanie o PC mocno padło po tym, jak sam przechodzilem przez wiele rożnych przypadkow związanych z blachami. Zainwestowalem kupę kasy w dobrego PC, brałem i7-3770k, GTX670 w SLI, 16 GB RAMu, płytkę główną MSI Mpower Z77, zajebista obudowę NZXT, monitor z liitowanej serii, dysk SSD, no poszło na wszystko kilka tysięcy.
Od dawna grałem na PC, poskładalem w życiu setki komputerów. Odpalam tego potworka i wszystko śmiga. Kupiłem Infinite, Tomb Raidera, Most Wanted, Maxa Payne'a 3, Crysisa 3, Far Crya 3 i pocinam. Po kilku dniach zaczęły sie problemy, wywalalo z gier do pulpitu, problemy ze sterownikami, artefakty, okazało sie, ze jedna z grafik mam uszkodzona od nowości, pózniej problemy z płyta - yeb*lem sie z tym kilka tygodni, gdzie zamiast grać w zajebiste graficznie (rzekomo) gierki, meczylem sie i martwilem, czy zaraz sie cos nie wychrzani. Zero relaksu i komfortu.
Uznałem, ze pierdziele. Mój znajomy w tym czasie przeszedł to wszystko na konsoli bez spiny, a z większa radością na dużym TV. PC są do grania co najwyżej w MMO czy strategie i tyle. Ale mam dosyć blach na długo. Inwestuje w Maca i konsole + nowy TV i odcinam sie od tych popaprancow, którzy próbują udowodnić, ze PC swoją niby nieziemska mocą zaoferuje większe i lepsze doświadczenia od konsol. I tym samym nadrobi kolosalnie długa listę gier, które nigdy na nim nie wyląduja.
Granie na PC to strata czasu i zajebistych tytułów.