Ochota na: Castlevania: Lords of Shadow
Wielu nie wierzyło, że hiszpańskie studio MercurySteam, które 2 lata temu zmierzyło się z legendarną serią traktującą o wampirach, najprościej w świecie mówiąc – podoła zadaniu. W akompaniamencie z Kojima Productions, oczywiście z Hideo Kojimą na czele, przywrócili do życia Castlevanię, jednocześnie doczepiając jej modną ostatnimi czasy nalepkę z napisem 'reeboot serii’. Nie pożałowali ci, którzy od razu w nich wierzyli i zdecydowanie podążyli za krzyżem. Krzyżem, dzierżonym w dłoni przez Gabriela z rodu Belmont.
Od razu napiszę, że z dumą patrzę na półkę, na której stoi pudełko z Castlevania: Lords of Shadow, bowiem kolejny wypad serii w środowisko 3D przedstawia się genialnie. Ten action-adventure z trzeciej osoby w moim osobistym rankingu przebija nawet serię God of War. Tak, nie przesłyszeliście się. Swoje zdanie uargumentuję przede wszystkim mocarnym klimatem, świetnym voice actingiem oraz miodnym gameplayem, które to zebrane w całość stanowią o sile tego tytułu. Klimat seria posiadała od zawsze, to wiadomo. Nie ważne czy biegaliśmy w 2D, czy 3D, zawsze było to okraszone niepowtarzalną atmosferą. Zamek, zamek i jeszcze raz zamek, to to, czym Castlevania stoi. W owej odsłonie powoli do niego dążymy, w lekkim napięciu, czekając na nieznane. Do dziś pamiętam moment dotarcia do celu, kiedy to złapałem się na opuszczonej lekko z wrażenia szczęce i podniesionym z podziwu brwiom. Teraz na wspomnienie tego dnia mam zawsze lekko zarysowany banan na twarzy.
Podczas wędrówki głównego bohatera i poznawaniu wraz z nim ciekawej fabuły, podążycie śladami prawdziwej miłości dwojga ludzi, pełnej poświęceń oraz dramatu. Powiem szczerze, nie spodziewałem się aż tak dobrej opowieści, która ostateczny cios zada na samym końcu. Nie zapomnę, jak moje uszy umilali swym głosem Robert Carlyle, Natascha McElhone czy Patrick Steward, którzy wyśmienicie wczuli się w swoje role, nadając postaciom niezwykle realistycznego wydźwięku. Dosłownie i w przenośni. Wielkie brawa szczególnie dla tego ostatniego, który ze swoim genialnym akcentem i intonacją wcielił się w rolę narratora.
Z wypiekami na twarzy wspominam także gameplay Castlevanii, który został oczywiście oparty na dobrze znanym w serii biczu, dodatkowo czarnej i białej magii oraz relikwiom w postaci wody święconej, małych wróżek czy też srebrnych sztyletów. Odpowiednie łączenie powyższych, owocuje efektownymi combosami, które z gracją rozprawiają się z wampirzymi pomiotami. Standardowo za zdobyte doświadczenie będziecie mogli wykupić dodatkowe umiejętności, zwiększając jednocześnie wachlarz swoich bitewnych możliwości. Prócz normalnej walki nie zabrakło i QTE, a nawet elementów rodem z Shadow of the Colossus. Poszukiwacze skarbów, do których i ja się zaliczam, również będą usatysfakcjonowani, ponieważ gra oferuje sporo ‘znajdziek’ i sekretów.
Myśląc o Lords of Shadow nie mogę nie wspomnieć o artystycznych lokacjach, przepięknych ujęciach i jednych z najlepszych, jakie kiedykolwiek widziałem w grach, artworkach. Te ostatnie, to moim zdaniem małe mistrzostwo świat, ze swoim sugestywnym i majestatycznym ‘Gabriel's Arrival’ na czele. Polecam Wam koniecznie obczaić.
Gra jest długa, podzielona na chaptery, przez co w każdym momencie możecie odpalić sobie konsolę i swobodnie wskoczyć w ulubioną część przygody, by raz jeszcze przeżyć dany rozdział. Nie raz tak robiłem i nie raz myślę, by w wolnej chwili ponownie to uczynić.
Kończąc moją „Ochotę na…” powiem Wam krótko - najbardziej niedoceniona gra 2010 roku. Takie jest moje zdanie. Ci, którzy jeszcze jesteście zagubieni i nie możecie się odnaleźć, weźcie swój krzyż i udajcie się śladami Gabriela. Gwarantuję, że znajdziecie właściwą drogę i nie pożałujecie tej decyzji. Ja tym czasem zaopatrzony w bicz i wodę święconą, idę odbyć po raz kolejny swą krucjatę w imieniu rodu Belmont.
Komentarze
Pozwolę sobie zacytować Ryo "Ten action-adventure z trzeciej osoby w moim osobistym rankingu przebija nawet serię God of War; najbardziej niedoceniona gra 2010 roku" - No a ja już myślałem że jestem samotny w moich przekonaniach :)
No ale cóż reklama dźwignią handlu. A pompka medialna nawet cegłę wypromuje coś w stylu farsy medialnej
odpowiedz[quote]Bobas:No a ja już myślałem że jestem samotny w moich przekonaniach :)[/quote]
No to jest nas co najmniej dwóch ;]
Idąc dalej tym tropem, uważam, iż God of War: Ascension nie będzie miało szans w pojedynku z Lords of Shadow 2. Trailer tej drugiej zniszczył; mam nadzieję, że gameplay uczyni dokładnie to samo.
odpowiedzNo niestety z przykrością muszę stwierdzić, że lords of shadow na past genach typu iks 360 i FailStation3 strasznie się tnie!!! widać te konsolki słabują już nawet w 720p i nie trzymają tych swoich 30fpsów, tak koszmarnych dropów animacji dawno nie widziałem przez co nie da się grać zupełnie... ale o tym autor jakoś nie wspomina :/
Dla mnie dyskwalifikacja... taki God of War ma znacznie lepszy framerate.
odpowiedzNo nie wiem elAmigo. Dropy animacji się zdarzają, to fakt, ale bardzo, bardzo rzadko. Na pewno nie jest ich aż tyle, że przeszkadzają w grze. Sporadyczne dropy fps'ów, w moim odczuciu, nie są wstanie przyćmić genialnego klimatu tej pozycji i wpłynąć na jej bardzo negatywny odbiór.
Poza tym, udzielając się w "Ochocie na", bardziej będę starał się zwrócić uwagę na przysłowiową szklankę do połowy pełną, aniżeli do połowy pustą. Czyli to, na co mam ochotę.
odpowiedzDodaj nowy komentarz: