Recenzja

Recenzja Thief

Każda nowa konsola od początku swego istnienia ma tymczasową bolączkę. Jest nią mała biblioteka gier, co teoretycznie jest naturalną koleją rzeczy, zważając na niski staż sprzętu. Wiosna jednak, która powoli staje się w branży „małą jesienią”, przynosi pierwszą, po tej premierowo-konsolowej, falę gier, które zawitają na PS4 i X360. Pierwszym tytułem, który przyniosła owa fala jest Thief.

Thief jest serią o rodowodzie PC-towym, co znacznie uszczupla moje pole manewru, jeśli chodzi o opowiedzenie o jej korzeniach, wszak jak wiadomo (lub nie), jestem jedną z osób, które graniem na PC się brzydzą. Nie jest jednak tajemnicą, że wcześniej stworzono trzy gry z tytułowym złodziejem, jako głównym bohaterem. Debiut na konsolach jest rebootem serii, więc właścicieli „Plejek” i „Xboxów” nic nie ominie. Zatapiamy się więc w ponury świat Garretta, wytrawnego złodzieja, który nie odpuści żadnej okazji do tego, by powiększyć swój stan posiadania, przy zmniejszeniu tegoż u innych. Fabuła w moim odczuciu jest słaba. Podczas pierwszego napadu w grze, którego mamy dokonać na baronie, parającym się magią… w dziwny sposób znika nasza kompanka, a nasz bohater zapada w śpiączkę. Budzi się po roku, kiedy wszyscy byli już pewni, że nie żyje. Tak oto rozpoczyna się przygoda, która mi osobiście nie odpowiadała. Prawdę mówiąc, zmuszałem się za każdym razem, kiedy miałem usiąść do konsoli i przesunąć choć o mały kawałek fabułę do przodu. Niestety było to dla mnie bolesne tym bardziej, że wydałem na nią własne pieniądze…

Jeśli chodzi o rozgrywkę, to nie sposób ocenić Thiefa inaczej, niż prawdziwą składankę. Twórcy wyraźnie nakreślają nam sposób przechodzenia gry, co możemy zauważyć po tym, że w starciu bezpośrednim nasz podopieczny nie jest zbyt groźnym oponentem dla miejskich strażników. Czoła niestety nie stawimy straży miejskiej znanej z ulic polskich miast, a szkoda, ponieważ dla większości ludzi byłaby to na pewno niemała rozkosz. Mówiąc poważnie, podczas wątku fabularnego przyjdzie nam unikać uzbrojonych wartowników. Bardzo ważną rzeczą, na którą musimy nieustannie zwracać uwagę jest nasza widoczność. Na dobre wyjdzie nam unikanie światła lamp i latarni, co ciekawe, kiedy stajemy się widoczni, panel DualShocka 4 zaczyna świecić jasną bielą.

Do dyspozycji oddano nam łuk oraz wiele rodzajów strzał. Wodne, pomogą nam zgasić pochodnie i zachować niską widoczność, strzały ostre są niezbędne w razie potrzeby uśmiercenia przeciwnika, a tępe są nieodzowne przy celowaniu w elementy otoczenia, takie jak włączniki światła, dzięki czemu możemy nad nimi panować zdalnie. Gra posiada pewną, niezwykle denerwującą wadę. Jest to sztuczne przedłużanie rozgrywki poprzez podróżowanie od celu do celu przez miasto. W praktyce 70% gry spędzicie właśnie na podróżowaniu z punktu A do punktu B. Kolejnym faktem, który doprowadza mnie do białej gorączki i nasuwa myśl, że lepiej by było, gdybym wydał dwieście złotych na coś innego jest klimat, który miał być fajny przez swoją mroczność, a stał się odpychający przez nudność i powtarzalność. Każda miejscówka jest do siebie podobna, każda równie mocno odrzuca od eksploracji. Wiem, że taki był zamysł, gra miała być mroczna, ale do mnie zupełnie nie trafia to, jak została wykonana.

Wizualnie widać, że Thief nie wykorzystuje potencjału PS4 (na której go testowałem). Przyjemnym faktem jest to, że nie występują liczne artefakty, których mieliśmy już dosyć po wielu latach spędzonych z PS3. Tekstury są niezłe, a ząbków trudno się dopatrzyć, mimo to nie jest to poziom topowych, jak na tą chwilę FPSów pod tym względem, czyli Battlefielda 4 oraz Killzone Shadowfall (które oprawą miażdży wszystko, co widziałem do tej pory). Dźwiękowo jest średnio, teoretycznie muzyka dobrze wpasowuje się w klimat, ale czegoś brak. Wykonanie techniczne można określić, jako stojące na przyzwoitym poziomie, jednak w nowym „Złodzieju” nie znajdziecie nic nadzwyczajnego pod tym względem. To wszystko jest jednak teoria. W praktyce Thief jest wprost potwornie zabugowany. Co chwilę będzie się Wam zdarzać, że utkniecie w jakimś miejscu lub ujrzycie zablokowanego i dumnie kroczącego w miejscu strażnika. To wszystko na sprzęcie wydanym pod koniec roku 2013, ręce opadają…

Thief jest pierwszą grą, którą wydano na nowe konsole po fali gier na ich premierę. Jest grą słabą, grą której pod żadnym pozorem nie należy kupować za pełną cenę. Jest grą, którą Dishonored bierze za fraki i tarza w błocie, twarzą do dołu. Suma wad tej gry nie pozwala dostrzegać jej zalet. Mimo wszystko nie jest wykonana tragicznie, broni ją poprawna warstwa wizualna. Przyznam szczerze, oby nowe sprzęty dostawały lepsze tytuły, bo jeśli wszystkie będą takie jak Thief… To chyba lepiej będzie zmienić hobby na zbieranie znaczków.

Nasza ocena: 5/10

Platformy:
Czas czytania: 5 minut
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: