Zamieniłem wielki mikrofon na maluszka od Razer... i jestem zadowolony
Mały, ale Razer Seiren V3 Mini to wariat.
Na wstępie od razu zaznaczam, nie jest to recenzja, a bardziej opinia. Nie jestem ekspertem w zakresie mikrofonów, więc nie czuję się uprawniony do tworzenia recenzji mikrofonu... ale opinia o takim sprzęciu myślę, że będzie nadal przydatna, bo przecież takich mikrofonowych laików jak ja jest naprawdę sporo.
A więc od początku. Jak pewnie kojarzycie jestem jedną z dwóch osób zajmujących się na GameOnly naszym oficjalnym kanałem wideo, czyli Lupą Godlajka (która notabene nie jest tylko Godlajka 😉). Do nagrań używamy kilku mikrofonów. Ja do tej pory używałem Superlux E205U, ale niestety biedaczek po setkach nagrań zaczął po prostu szwankować. W nagraniach nagle pojawiały się szumy, trzeba było robić reset mikrofonu, aż nadeszła decyzja o wymianie.
Na rynku są całe dziesiątki propozycji. Od produktów firm amerykańskich, po japońskie czy chińskie, a ceny też bywają bardzo różne i budżetowy Superlux kosztujący zaledwie 120 złotych przy znakomitej większości mikrofonów na rynku może uchodzić za wręcz kompletną taniochę. Potrzebowaliśmy jednak na szybko mikrofonu, który nie byłby zbyt wielki gabarytowo i do tego zapewniał dobrą jakość dźwięku. Wybór padł na propozycję Razera zwaną Seiren V3 Mini.
Specyfikacja:
- Rodzaj przetwornika: Pojemnościowy
- Rodzaj łączności: Przewodowy
- Charakterystyka kierunkowości: Superkardioidalna
- Zastosowanie: Komputerowe
- Czułość [dB]: -36
- Poziom ciśnienia akustycznego [dB]: 110
- Pasmo przenoszenia maksymalne [Hz]: 20000
- Pasmo przenoszenia minimalne [Hz]: 20
- Próbkowanie: 96 kHz / 24 bit
- System mocowania: Statyw biurkowy
- Złącze: USB typ-C
Jest to mikrofon pojemnościowy stanowiący spory upgrade względem poprzedniego modelu V1 (co ciekawe nigdy nie było wersji 2), a jego cena wynosi... zaledwie 210 złotych, więc jest jedną z tańszych propozycji na rynku. Mając w sercu wielką cebulę zamiast kamienia, z zapałem więc wziąłem się za testy tego niedrogiego cudeńka.
Schludnie, choć niedrogo
Decydując się na tak wyceniony mikrofon, nie oczekiwałem cudów w kwestii jakości wykonania. Nie zwiastowało ich zresztą pudełko stanowiące dość standardowy karton z zielonym motywem, jaki często spotykamy w przypadku produktów gamingowych, szczególnie firmy Razer, która to właśnie z zielonym jest kojarzona.
Okazało się jednak, że jest inaczej. Po otwarciu bowiem widać, że ktoś, kto projektował opakowanie, miał spore w tym doświadczenie. Całość przykryto elegancką karteczką z logiem firmy, a poszczególne elementy zapakowano w ciemne bąbelkowe folie idealnie pasujące do stylu wykonania mikrofonu.
To, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko zwykłym mikrofonem zwiastuje też sam kabel USB-C. Większość producentów wkłada do pudełek po prostu randomowe kable, jakich na rynku wiele. Razer natomiast zdecydował się zamówić wykonany specjalnie dla niego kabel z przełoczeniami RAZER, zatyczkami na obu końcach (eleganckie) oraz nawet... zielonym kolorem wnętrza samego portu USB! Oplot również wygląda na wyjątkowo wytrzymały. Przypominam, że mikrofon kosztuje leciutko powyżej 210 złotych, więc tak fajny dodatek, to niemałe zaskoczenie.
Pewnym minusem może być długość dołączonego kabla, jaka wynosi nieco ponad półtora metra, choć mnie osobiście to nie robiło żadnej różnicy, bo i tak mam na biurko wyprowadzony Hub USB, do czego też was zachęcam.
Kabel kablem, ale sam mikrofon również zaskoczył mnie jakością wykonania. Dosłownie nie było się do niczego przyczepić, a całość sprawia wrażenie produktu premium nie tylko po wyjęciu z pudełka, ale także podczas samego używania. Nie znajdziecie tutaj żadnych plastikowych nadlewek, czy niedoskonałości. Powierzchnia jest perfekcyjnie wykonana i jednocześnie minimalistyczna. Sam mikrofon jest też wyjątkowo malutki, a poszczególne elementy jak stopka, czy łącznik stopki z mikrofonem można odkręcić, by łatwo zapakować go do torby i zabrać w podróż.
Na górze mikrofonu znalazł się także reagujący na dotyk przycisk jego wyciszania. To przyjemny dodatek, a dotykowy charakter dodaje mu szczypty nowoczesności... ale trochę moim zdaniem nietrafiony. Na takie mikrofony często nakłada się bowiem gąbki pełniące rolę pop-filtrów. Ja również taką nakładam podczas nagrań.
Niestety, jako że gąbka wchodzi mu, trywialnie mówiąc "na łeb", to zakrywa przycisk wyciszania. Przycisk reaguje na dotyk i jest pojemnościowy, więc nie wciśniemy go przez "gąbkę". To znakomity przykład jak estetyka i styl czasem przeszkadzają w sprawnym korzystaniu ze sprzętu. Tradycyjny wciskany klikacz sprawdziłby się tutaj lepiej.
Producent zapewnia też spore opcje personalizacji w swoim oprogramowaniu Razer Synapse. Możemy między innymi wprowadzać bramki szumów, konfigurować działanie przycisku wyciszania na górze (możemy go przypisać do wielu różnych akcji). Fajne, ale przyznaję, że nigdy tych opcji nie użyłem, bo korzystam głównie z innego oprogramowania doskonale znanego twórcom treści — OBS.
To właśnie na nim zawsze nagrywam video... oraz audio. Wiem, to trochę dziwne, by nagrywać pliki audio w OBS, ale da się i działa to całkiem sprawnie, co optymalizuje mój workflow. Pytanie jednak, czy poprawiła się jakość dźwięku? Bo od tego w końcu zależy, czy test był udany.
Testy praktyczne na żywo
Przystąpiłem więc do testów. Oczekiwałem, że różnica na korzyść Razera będzie minimalna, ale okazało się inaczej. Oba mikrofony ustawiłem w tym samym miejscu, do obu użyłem tej samej gąbki jako pop-filtra, używając obu nagrałem swoje słowa.... ale to na mikrofonie Razera dźwięk był znacznie czystszy i głębszy, aniżeli na stareńkim Superluxie. Zresztą zobaczcie sami. Poniżej znajdziecie fragmenty naszych materiałów wideo, w których używam obu mikrofonów.
Superlux E205U:
Razer Seiren V3 Mini:
Różnica mnie naprawę zaskoczyła i dopiero teraz dostrzegam, o ile gorszy był dźwięk na starym Superluxie. Teraz da się wychwycić znacznie więcej szczegółów, a sam głos nie brzmi już jakby był filtrowany przez dwie poduszki. Przyznam, że jestem w tym temacie laikiem, więc dopóki nie wymieniłem mikrofonu wydawał mi się w porządku, ale przy bezpośrednim porównaniu różnica jest naprawdę duża.
Na deser otrzymałem też obsługę 24-bitowego audio 96 kHz. Na starym mikrofonie możliwe było jedynie 16-bit 48 kHz. Mikrofonu używa mi się bardzo wygodnie, a delikatnie regulowana stopka pozwala go ustawić w odpowiedniej pozycji do nagrywania na biurku. Nic więcej w zasadzie nie potrzebuję.
Bardzo przyjemny był też fakt, że nie musiałem zmieniać praktycznie niczego w swoim środowisku pracy. Obydwa mikrofony były na USB, choć Razer ma już to nowsze, USB typu C, co jest niewątpliwie plusem. Jego minimalistyczne wymiary to dla mnie spory plus, bo na biurku miejsca nigdy za wiele, a jakość dźwięku wypadła naprawdę bardzo pozytywnie.
Finalnie jestem zadowolony i myślę, że oglądający nas na kanale widzowie również. Dajcie znać, czy odczuliście poprawę jakości? 🤔
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: