Graficznie gra prezentuje ten sam poziom co poprzednia czesc, moze nawet lepszy pomimo, ze jest wiecej rozleglych terenow. Art rowniez sie nie zmienil, natomiast mocnej metamorfozie ulegla mechanika gry. Wciaz jest sporo do siekania, ale zachowano motyw eksploracji swiatyn, czy elementy przygodowe. Nie wiem jak dalej, ale w pierwszej swiatyni zagadki (a raczej zagadka) byly mega ciulowe, ktore ograniczaly sie do
przeturlania kuli do mini krateru, badz wybicie jej z niego bomba znanej z pierwszej czesci
.Najbardziej chyba dobija mnie mechanika podczas walki. Podczas siekania przeciwnika wokol niego fruwaja cyfry, ktore informuja nas o ilosci ubytej wachy. Oczywiscie podczas walki bardziej to przeszkadza, niz pomaga. Na szczescie mozna to wylaczyc w opcjach gry, ale trzeba to ustawiac za kazdym razem gdy ja odpalimy, gdyz nasze ustawienia nie sa zapamietywane. Kolejna sprawa, po zalokowaniu sie na przeciwnika pojawia sie jego nazwa, oraz pasek energii. Jak przeciwnik jest daleko, badz pokaznych rozmiarow to nie ma problemu. Natomiast gdy podleci do nas ze 3-4 delikwentow i zalokujemy sie na jednym z nich to oczywiscie reszta przeciwnikow jest zaslaniania. Dodatkowo nie widac zbytnio czerwonego kolka, ktore pojawia sie, gdyz mozemy wykonac finishera. Dlatego tez trudno osiagnac plynnosc dekapitacji w porownaniu z pierwsza czescia. Oczywiscie owego dziadostwa w opcjach wylaczyc nie mozna. Odnosnie jeszcze zbieractwa, w opcjach mozna ustawic opcje autopodnoszenie. O ile bez tej opcji za kazdym razem, gdy podnosimy jakis ekwipunek, ktory pozostawil pokonany przeciwnik, musimy zatwierdzac wszystko przyciskiem B, tak przy wlaczonej opcji nie ma takiej potrzeby, ale i tak trzeba nachodzic na kazda rzecz. Oczywiscie za kazdym razem, gdy wlaczymy gre trzeba to ustawiac ponownie. Zobacze jeszcze, jak sprawa bedzie wygladac w drugiej swiatyni, ale ogolnie jakos parcie na ten tytul calkowicie mi przeszlo. Jak dla mnie zbytnio przekombinowano, zamiast rozwinac stare, dobre patenty. Walka niestety nie cieszy jak ta w poprzedniej czesci, przynajmniej w moim przypadku.