Ostatnio mam tak, zarówno w filmach jak i grach, że nie rozkminiam za mocno w trakcie seansu/gry, nie szukam na siłę powiązań, twistów, możliwego zakończenia etc. Gram i daję się ponieść historii tak, jak to zaplanowali twórcy. Tak samo podszedłem do Rime. Pierwsze wzmianki wskazują na chłopca, który wypadł z łódki, jego ojciec (król, nie król) zrozpaczony nie wie co się z nim dzieje.
Chłopak ma ma jakieś zdolności z racji królewskich koneksji i bajkowego świata. Pojawiająca się postać w czerwonym płaszczu to tęsknota za ojcem, do którego chłopak chce wrócić. Tajemnicza "biała" postać, a właściwie jej duch pozostawała tajemnicza (dopiero dziurki od klucza wyjaśniły, że jak zakładam, jest to zmarła matka chłopca).
Im dalej, tym było ciekawiej, bo to nagle się okazywało, że może ojciec pierw wypadł z łódki, a potem sam chłopiec się rozbił. Dlatego końcówka, wyjaśniająca o co cho tak serio. Znajdźki będące zabawkami chłopca z pokoju, lisek, który wskazuje drogę, "roboty" stworzone z ozdoby przy oknie, kołysanka z muszli zapewne ta, którą śpiewała matka do snu, no i posągi zapłakanego ojca (króla), którego sobie tak chłopak wyobrażał, być może ojciec opowiadał mu bajki o królestwach, baśnie etc.
Samo nazewnictwo chapterów też pokazuje tę ciężką drogę, przez złość, do ostatecznej akceptacji. Dlatego jak na końcu wszedłem z ojcem do pokoju chłopaka, do którego zapewne ojciec bał się wejść, czekał z tym długi czas, został sam, bez żony, bez dziecka, ale się przełamał, znalazł skrawek czerwonej płachty, który tylko mu pozostał i wypuścił go z wiatrem - Let Go... poczułem z jednej strony olbrzymi ból, ale i wielką ulgę. Nie wiem, nie mam jeszcze dzieci, ale z wiekiem chyba robię się bardziej emocjonalny, bo trafiają do mnie takie historie.
Dlatego chętnie zdobędę wszystkie itemy, dziurki od klucza etc., by w pełni poznać wszystko.