Miałem zaczekać z zakupem Rime na promocje, gdyż według mnie prawie 150 zł za indyka to bardzo wygórowana cena. Potrzebowałem jednak jakiejś mniejszej gry, a i pochlebne opinie kolegi sprawiły, że się skusiłem. Od razu na wstępie zaznaczę, iż radzę poczekać na jakieś konkretne promocje, najlepiej poniżej 80 zł.
Rime to wizualne arcydzieło. Gra prezentuje się pięknie, kierunek artystyczny stoi na bardzo wysokim poziomie, ale nie ma się co dziwić, w końcu odpowiadał za nie art director pierwszej Castlevania Lords of Shadow. Stylistycznie to małe mistrzostwo świata, kolor, kształty, światło - jak na concepcie. Wizualnie gra jest bardzo czysta i przejrzysta. Co mnie się bardzo spodobało to materiały. Wydaje się, że Rime operuje głównie kolorem i poza prostymi normalkami nic więcej nie potrzebuje. Dlatego, gdy zobaczyłem jak ładnie "świecą" niektóre powierzchnie (np. płytki na ścieżce) byłem zaskoczony. Podobnie z wodą, która jest bardzo stylizowana, ale jednak ma pewne poprawnie fizycznie właściwości, jak odbicia, czy przezroczystość. Takie bardziej realistyczne efekty bardzo robią i dla mnie były zaskakujące.
Niestety nie wszystko w kwestii grafiki się udało. Przede wszystkim Rime jak na swój poziom techniczny nie jest idealnie zoptymalizowane i nawet na PS4 Pro potrafi lekko szarpać w kilku miejscach (o ile dobrze pamiętam były to zamknięte przestrzenie). Art direction także nie zagrał do końca. Jest pewien obszar, który robi mniej, oraz są pewne ciemne poziomy, które są nieczytelne, ponieważ przesadzono z czernią (w zasadzie to są czarne plamy na ekranie).
Muzyka jest piękna i współgra z grafiką oraz tempem gry. Niestety nie zapadła mi w pamięci, ale nie mam jej nic do zarzucenia.
Historia mnie trochę rozczarowała. Liczyłem na tajemnicę, na odrywanie czegoś wielkiego i poniekąd to dostałem. Problemem dla mnie było to, że za wiele zdradza i robi to bardzo bezpośrednio. Szybko zaczynasz rozgryzać do czego to dąży. Nie jest to złe, po prostu liczyłem na coś więcej. I kiedy już myślałem, że wszystko wiem i zaraz zobaczę przewidywalny koniec... historia zmieniła się o 180 stopni. Był to prawdziwy strzał w twarz. Z jednej strony świetny, nie spodziewałem się tego, do tego czyni tą historię naprawdę piękną i przejmującą. Z drugiej jest to coś tak zupełnie innego w odniesieniu do reszty gry, że natychmiast zacząłem się zastanawiać czy to w ogóle pasuje. Zmienia wydźwięk gry. Dlatego jestem dość rozdarty w tej kwestii, jednak chyba skłaniam się nieco bardziej w stronę minusa za ten brak spójności.
Grywalnościwo to gra o chodzeniu i rozwiązywaniu bardzo prostych zagadek. Tak prostych, że wchodząc do nowego pomieszczenia wiesz co trzeba zrobić. Z jednej strony taka przejrzystość jest dobra z drugiej trochę szkoda, że nie ma tu większego wyzwania. Zgubić się jest raczej trudno, ponieważ Rime stara się prowadzić gracza w pewien sposób. Są znajdźki, które są dopełnieniem historii (nie znalazłem wszystkich, nie szukałem jakoś szczególnie, ale większość mam). Nie mam za wiele do zarzucenia poza płynnością poruszania się postaci. Jest chyba jakiś lag, przez który ma się wrażenie, iż chłopiec jest ociężały i nie słucha się nas od razu. W The Last Guardian wydawało się to dość naturalnie i spójne, tutaj jednak przeszkadzało.
Czy Rime jest tym, czym spodziewałem się, że będzie? Tak, może liczyłem na coś innego w kwestii fabuły, jednak w dużej mierze spełniła moje oczekiwania. Dostałem grę na jakieś 6-8h z piękną oprawą audio-wideo, relaksująca, z jakąś tajemnicą i wstrząsem na końcu. Jedyne co nie pasuje to cena, która powinna być o połowę niższa. Szkoda też, że trzeba było tyle czekać, ale dobrze, iż w końcu jest. Teraz jeszcze Hellblade i koniec indyków na ten rok dla mnie
.