Szeroki to zakres, bo eksperymentalną muzyką jest Doda bez playbacku i Igor Strawiński.
W ostatnich tygodniach zainteresowałem się twórczością niejakiego Mike'a Pattona znanego głównie jako wokalista Faith No More - znacie raczej, taka interesująca kapela żonglująca stylami, ale w gruncie rzeczy zupełnie normalna. Okazuje się, że Patton to człowiek bardzo płodny i prowadzi(ł) inne projekty.
Fantomas - to znałem jeszcze przed FNM, I płytka to 30 krótkich utworów w gatunku powiedzmy ciężkometalowym, szybkie, wolne, z kopnięciem - każdy utwór odpowiada jednej stronie komiksu kryminalnego. Daler mamy Director's Cut czyli miksy motywów filmowych (m.in. Godfather na thrash metal, Omen, Dziecko Rosemary, Twin Peaks, Golem i inne) - tego słucha się najprzyjemniej, wpada w ucho i zadziwia pomysłowością. Potem czołg - 74 minutowy utwór Delirium Cordia będący całą płytą. Taki film bez obrazu, bo utwór opowiada pewną historią, działa na wyobraźnię, ale nie oszukujmy się, nie jest to łatwe w odbiorze. Do nocnej kontemplacji podczas
bezsenności. I ostatnia płyta, której nigdy nie dałem zbytniej szansy, co kiedyś nadrobię - też dużo utworów, kontekstu nie znam, ale jakiś na pewno jest.
Mr. Bungle - to pierwotna kapela Pattona, zanim wydali pełny album mieli sporo piosenek. W każdym bądź razie I krążek - Mr. Bungle to coś co albo się znienawidzi albo pokocha. Żonglerka trylionem gatunków, przyspieszanie i zwolnienia tempa w najmniej oczekiwanym momencie, dziwaczne wstawki - dla mnie coś genialnego. Słucham i ciągle nie mogę się nadziwić, odkrywam w tym coraz więcej smaczków. Motyw przewodni to kiczowata muzyczka z cyrku. Potem mamy Disco Volante, kolejne zabawy, tym razem więcej ciężkich brzmień - ogólny pastisz muzyki metalowej, gdzie wchodzi naprawdę chwytliwy riff, muzyka się rozkręca - słuchacz myśli "ależ zajebisty utwór", by po chwili wszystko zostało rozpieprzone jakimiś chorymi wstawkami - "mamy cię" zdają się mówić muzycy. Blisko doskonałości w moim mniemaniu. Potem California, gdzie styl ulega diametralnej zmianie, brzmienie raczej, bo styl - nakręcamy słuchacza na muzykę i niszczymy to jak bańkę mydlaną jest zachowany.
Tomahawk - tu trudno mi pisać, I płyta jest ciężka, dosyć chwytliwa, nie tak prześmiewcza jak Mr. Bungle, w gruncie rzeczy całkiem normalna. Potem Mit Gas, która mi się nie podoba, ale muszę dać jej jeszcze szanse. No i Anonymous - indiańskie rytmy - GENIUSZ w najczystszej postaci. Mescal Rite 1 prosty jak budowa tomahawka, a wciąga jak ruchome piaski.
To podstawa, z której wyszedłem szukać dalej.
Odkryłem stronę avant-garde project, którą już zamknięto niestety. Pościągałem trochę stamtąd i z "eksperymentalno-metalowej" zacząłem przerzucać się na coś ambitniejszego - tj. kompozytorzy muzyki klasycznej tworzący coś nietypowego - co my tu mamy Igor Strawiński przede wszystkim. Morton Subotnick, Morton Feldman, Mauricio Kagel, Josef Riedl, Jacob Druckmann - to już coś zupełnie dziwnego. 20 minutowe utwory grane na szkle czy dziwne elektroniczne animusy Kagela - interesujące, ale pozostawia niedosyt.
Potem odkryłem NURSE WITH WOUND, zespół instytucję - ponad 70 płyt(?). Odyseja wgłąb siebie, słucham i nie mogę się opamiętać, tak różnorodne i tak wjeżdżające na psychikę, że trudno cokolwiek o tej muzyce pisać. Jest niewiarygodna i niepowtarzalna, to na pewno. Mówi się o tym, że to industrial, ale twórczość NWW jest tak różnorodna, że głupotą byłoby ich szufladkować. Gorąco polecam spróbować zapoznać się z NWW, warto poszerzać horyzonty. Słuchanie nowych zespołów i płyt z jednego gatunku, to nie jest poszerzanie horyzontów.
Byłem też na koncercie muzyki eksperymentalnej - jeden zespół: Snakebraid
- wyszli w szatach i maskach ciągnąc na łancuchu metalowe coś i zaczęli tym obracać na desce przez kilka minut, hipnotyzujący dźwięk. Potem granie na pile do drewna. Na nieznanych mi instrumentach strunowych (to było CUDOWNE), a na koniec małymi metalowymi dzwonkami (również świetne).
- drugi zespół (a właściwie jeden człowiek): TOMUTONTTU
- odyseja elektroniczna - niewiarygodny trip, dobrze, że nie byłem na jakichś halucynogenach, bo bym zszedł z tego świata.
Co poza tym polecacie w tym, powiedzmy, gatunku, jam jest amator i żółtodziób, słyszałem o Coil, Current 93 i kilku innych.