Wipeout HD, było to moje pierwsze zetknięcie z serią. Fajna niezobowiązująca zabawa, do momentu, aż postanowiłem zwiększyć poziom trudności i wyłączyć auto-pilota. Na początku nie wyrabiałem nawet na Venomie, praktycznie zaliczając każdą ścianę. Za punkt honoru obrałem sobie skończyć chociaż główny tryb na normalu. Jak to zwykle bywa, apetyt rośnie w miarę jedzenia, zabrałem się za elite... Tu już nie było zmiłuj, o ile czasówki jakoś mi w miarę szły, tak zwykłe wyścigi były nie do zaliczenia. Nie poddawałem się, grałem coraz lepiej, w międzyczasie skasowałem trzy pady (co jest moim osobistym rekordem). Jak już prawie wszystko miałem zaliczone, pozostał mi ostatni turniej w trybie kariery. O ile początek turnieju zawsze jako tako mi szedł, tak przy Chengou Project, Sebenco Climb, Sol 2 zawsze zmiękła mi rura. Z perspektywy czasu, to Sol 2 jest dla mnie najtrudniejszą trasą w grze, ile razy przez nią nie udało mi się tego turnieju zaliczyć. Reszta, to już w sumie była formalność, dobrze, że Sony pomyślało o takich lamerach jak ja, i dodało Syncopie w Zone. Na Anulpa Pass nie dałbym rady. Po zaliczeniu platynowego dzbana, cały się trząsłem, ręce mi drżały jak alkoholikowi po przepiciu. Dla takich chwil ciesze się, że jestem graczem.
Ninja Gaiden II, najtrudniejsza gra którą udało mi się przejść na najwyższym stopniu trudności w singlu. O wymasterowaniu nie ma mowy, platynę zawdzięczam dwóm osobom, którzy zaliczyli mi wszystkie Ultimate Ninja. Moja rola polegała tylko na kręceniu się dookoła jak jakiś idiota.
Na wyróżnienie z mojej listy zasługuje jeszcze Mirror's Edge za speed runy i time triale. Ostatni poziom wrył mi się w czachę mocno, szczególnie końcówka. Naprawdę trzeba być wybitnie uzdolnioną jednostką, by trzy razy pod rząd zapodać niedolot, i tym samym zaczynać speed runa od początku. Do dziś nie mam pojęcia jak udało mi się wbić platynę, tym bardziej, że gry FPP nie są moją mocną stroną.