Kończę powoli Personę 5. O ile, moim zdaniem oczywiście, noty na poziomie 95% we wszystkich metakrytykowych serwisach są odrobinę przesadzone, to jednak jest to przesada delikatna. Zagrał przede wszystkim genialny artstyle, który mógł wyjść tylko spod malutkich japońskich rączek (motyw rabunku po wysłaniu notki do ofiary, wejście do pałacu i załączenie się specjalnej piosenki za każdym razem powodował szeroki uśmiech na twarzy), GENIALNA turowa walka, która momentami wygląda jak slasher i historia, która zahaczała o świat polityki. Na minus kilka social linków, które były po prostu nijakie i dlugość gry - 12-15 h to trochę za mało. Cieszę się, że persona udała się znakomicie i mam nadzieję na więcej jrpgowych perełek w postaci nowych ni no kuni i dragon questa.
Wczoraj w nocy skończyłem i przy okazji napisów końcowych zrobiło mi się smutno, że to już koniec przygody. Cóż, po tym chyba poznaje się świetne gry, więc nie narzekam na to, tylko cieszę się, że Persona 5 nie zawiodła oczekiwań. Co prawda nie zrobiłem wszystkich wszystkich social linków, nie widziałem najlepszych person, itd., ale niestety ta gra to okropny pożeracz czasu i samą tylko fabułę (z kilkoma zleceniami dodatkowymi) zamknąłem w około 80 h, a jako człowiek z własnym życiem nie mam czasu maksować takich molochów.
Co do samej gry, to chciałbym jeszcze dodać, że wydawała mi się łatwiejsza od P4 (obie przeszedłem na normalu). Tutaj ani razu nie musiałem przystanąć, żeby grindować, bo jakiś boss był za trudny, a większość pałaców, po kupnie pewnej błyskotki od mojej waifu Takemi
, opuszczałem tylko gdy gra mnie do tego zmuszała.
Podsumowując: kto nie grał niech czym prędzej wykopuje grę choćby spod ziemi i przeżywa tę przygodę. Na podbicie hajpu macie tutaj kawałek odpalany podczas kradzieży, o którym mowa w cytacie: