O je*! Przypomniales mi sytuacje z dzisiaj
Siedze sobie na podworku, obieram czeresnie, a tu nagle jakis dziwny dzwiek, obracam sie, a za mna jakis dupny owad (na poczatku myslalem, ze to koliber tak zapierdalal swoimi wielkimi skrzydlami). Usiadl na kwiatku (skubaniec wielki byl, ok. wielkosci dloni nie liczac palcow) mysle sobie, zlapie, zatluke i wysusze, bedzie niezle trofeum. Juz sie przygotowalem, stalem jakies 30cm od niego (nie bal sie nic a nic) przyjrzalem sie jego uzebieniu (niby nic nadzwyczajnego, ale jakby mnie je**al w palca to mogloby bolec) postanowilem zastosowac inna metoda i rzucilem na niego jakistam recznik (nic nie mialem innego pod reka) przez chwile myslalem, ze go mam gdy po chwili wydostal sie przez jakas dziure. wkur**lem sie
Nie, nie wiem jak sie wywabia pasikoniki