Ja z recenzji i własnego doświadczenia pamiętam, że już wtedy sterowanie było mało intuicyjne, co do analogów to się zgadzam. Tam, aby przejść z biegu non-stop do tempa spacerowego, trzeba było wcisnąć i trzymać "X" (czemu kompletnie brakowało precyzji), do poruszania najlepiej sprawdzał się d-pad, analog miał jedynie rolę towarzyszącą przy celowaniu itp. W dzisiejszych tytułach wygląda to kompletnie inaczej. SF nadrabiał to różnorodnością misji i ciekawym gameplay'em.
Zresztą najbardziej koronnym przykładem tej "ewolucji" jest seria Tomb Raider. Kto dzisiaj siada do pierwszej części przygód Lary na PSone bez przekleństw i nerwicy, ten ma za sobą na bank dwa lata praktykowania jogi i bezmięsnej diety. TR:Underworld to niemal samograj w tym porównaniu.