No dobra powiem inaczej...
Powiedzmy, że wybierasz się na urlop nad morze. Zabierasz tani aparat fotograficzny, komórkę i do wyboru ipada albo netbooka. Ponieważ korzystasz z domku letniskowego, będziesz miał dostęp do prądu, ale wcale nie jest powiedziane, że właściciele zainwestują w internet, który musieliby przecież opłacać przez cały rok.
Wybierasz tego swojego ipada przy używaniu którego dostajesz ogromnego boosta dzięki wygodzie, i po długim spacerze na którym strzelałeś fotki siadasz przed ubóstwianym przez siebie produktem Apple'a. I możesz go sobie z przyjemnością pomacać - ale nie zgrasz zdjęć, bo przecież ipad nie ma portu usb, dzięki któremu mógłbyś je zgrać przez kabel. Nie ma czytnika kart, na które aparat fotograficzny je nagrywa, więc w ten sposób też sobie nie poradzisz. Bez access pointa nie obejrzysz sobie żadnych stron internetowych, ani nie wyślesz maila.
I oczywiście bardzo dużo zobaczysz z książek, jeśli przyjdzie ci do głowy wyjść z ipadem na zewnątrz w słoneczny dzień. Na tym pięknym, odbijającym światło jak lustro ekranie wszystko będzie doskonale widoczne...
W to samo miejsce przyjeżdżasz z netbookiem. Do czytnika wsadzasz kartę pamięci z aparatu, do portu usb wsadzasz modem od operatora, uruchamiasz stosowną aplikacje, żeby połączyć się z siecią i zaraz możesz się pochwalić gdzie byłeś, albo napisać i wysłać maila, wejść na swoje ulubione strony internetowe. Może w nieco mniej wygodny sposób - ale w ogóle możesz to zrobić.
Oczywiście to wszystko może być wraża propaganda w moim wykonaniu, w końcu ten dotykowy ekran jest taki cool, że kto by się przejmował innymi sprawami