Ładna dziewczyna i gra w gry, ale czy to jest zaleta w normalnym partnerskim życiu? Hmm.
Nie gra. Znaczy się udaje, że gra. Mój ziomek zna ją dosyć dobrze (żeby nie napisać bardzo dobrze, bo mieszkali po sąsiedzku kilka lat w Krakowie) i mówi, że to straszna księżniczka. Nosi bródkę bardzo wysoko i ciężko o czymkolwiek normalnie z nią pogadać. Interesują ją tylko tematy, które dotyczą jej osobiście i jej kariery (ewentualne kontakty, wtyki itp. które pomogą załatwić jej lepszą pracę). Ogólnie to jest modelka z jakiejś tam agencji modelek. Co prawda ponoć nawet inteligenta i taka, która potrafi się wszędzie wkręcić. Jak już zacznie coś robić, to się w to wciąga na tyle, że naprawdę można odnieść wrażenie, że się na tym zna. To samo z gierkami. Dostała robotę w PlayStation i udaje wielkiego gracza. Kręcił z jej współlokatorką, która z kolei jest bardzo kasiasta ze względu na ojca (właściciel jakiś salonów samochodowych w Polsce) i to bardzo Kindze nie odpowiadało, bo tamta zawsze miała lepsze ciuchy i nie musiała pracować. Zblazowane towarzystwo nastawione na karierę i próbujące za wszelką cenę zaistnieć. Meh...