Skąd swoją moc biorze jasnowidz?
Tak się składa, że z naukowego punktu widzenia prekognicja jest niemożliwa. Tak się również składa, że nie ma żadnego udokumentowanego, powtarzalnego przypadku jasnowidzenia. Co innego widzieć/przeczuć coś co gdzieś hen daleko miało miejsce, ale jednak wydarzyło się w tym samym bądź bardzo zbliżonym czasie. Takie przypadki są dużo wiarygodniejsze, choć nadal trudne do udowodnienia.
Ciekawa sprawa z tym przeznaczeniem - z jednej strony każdy jest kowalem swojego losu... Z drugiej - zastanawiałem się kiedyś na jakimś tripie jak to jest - wszystkie procesy fizyczne i chemiczne rządzące tym światem są powtarzalne na poziomie cząsteczkowym tj. w tych samych warunkach określony proces czy reakcja chemiczna da taki sam rezultat. A to z kolei oznacza, że biorąc za punkt wyjścia bigbang i wszystkie obecne wtedy cząsteczki plazmy, światła, materii i antymaterii oraz siły i procesy na nie działające, to kolejne przemiany z udzialem tych cząsteczek były z góry zdeterminowane - jedna reakcja w drugą pula cząsteczek zmieniała swoją postać oraz położenie, łączyła się ze sobą, co na wyższym poziomie powodowało powstanie układów gwiezdnych, planet, życia etc... Dysponując kompletem danych i punktów odniesienia teoretycznie już w momencie wielkiego wybuchu można byłoby przewidzieć jak te reakcje będą przebiegać i jaki będzie ich efekt w perspektywie miliardów lat
Jeżeli składamy się z komórek, a komórki z atomów - te zaś z fizycznego czy chemiczne punktu widzenia nie mają żadnego wyboru, ich interakcja przynosi zawsze określone rezultaty to w efekcie, mimo całej swojej złożoności też nie mamy nic do gadania, bo nasze działania są zdeterminowane na poziomie atomowym...
Tak wynikało z mechaniki Newtona. Na szczęście teraz wiemy trochę więcej i teoria kwantowa wyraźnie zakłada brak zdeterminowania. Na poziomie kwantowym mamy do czynienia z prawdopodobieństwem. Wydaje się to niezgodne z logiką, ale jest prawdziwe. Dlatego też możesz odetchnąć z ulgą
2012 to fake, jak każdy inny koniec świata. Ja tam natomiast w ogóle czytałem artykuł, w którym tłumaczono, że ta data to tak naprawdę nie oznacza końca całego świata wg Majów, to tylko koniec jakiejśtam ery, po której następuje kolejna. Nie wiem, czemu urwali akurat na tej dacie, ale naprawdę nie wierzę, by cokolwiek się zmieniło. Zreeeeeeesztą - na 2013 już kolejny koniec świata jest zapowiedziany, he he.
w końcu jakaś kometa musi je**ąć
Zwyczajny ciąg przyczynowo-skutkowy. Idziesz sobie ulicą, a tu po drugiej stronie kuso ubrana dziewczyna sobie spaceruje, więc przechodzisz przez ulicę, bo tak każe Ci Twój instynkt, czy zwyczajne zainteresowanie, i je* - giniesz po kołami tramwaju. Wszystko co przeżywamy kieruje nas do ściśle określonego punktu w przyszłości, tak ja to widzę.
Ja to widzę trochę inaczej. Widzisz dziewczynę i masz dajmy na to 60%, że przejdziesz przez ulicę i 40%, że pójdziesz w swoją stronę. Zależnie jak zadecydujesz tak potoczy się twój (i innych) los. Oczywiście jest to decyzja bardziej nieświadoma, niż świadoma (aż tak naiwny nie jestem). Myślę, że działań ludzkich nie da się tak łatwo sprowadzić do czystej przyczynowości i jednak mamy jakiś wybór. Mały, bo mały, ale mamy. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że moja teoria najprawdopodobniej jest błędna w większym bądź mniejszym stopniu
Gdybyś wiedział kim byłeś w swoich poprzednich życiach nie robiłbyś tego co teraz. To tyczy sie całej ludzkości. ps. Bóg /Stwórca zesłał nam zwierzęta, jak i podzielił swoją miłośc na wszystko co nas otacza.
Człowieku, czegoś Ty się nawciągał? Daj bucha
Śmierć da mi jedną zajebistą odpowiedź na jedno bardzo ważne pytanie: czy tam coś jeszcze jest ? Obawiam się jednak że czeka nas nieskończona nicość a całe nasze życie na ziemi jest na maksa bezwartościowe. Bo jeżeli w pewnym momencie się urwie i nie będziemy mieli świadomości tego co zrobiliśmy, tego jacy byliśmy to po co to wszystko ? Tyle napier**lać żeby potem nie save'nąć ? Liczę na opcję New Game ale obawa pozostaje.
W skrócie można to ująć tak:
Po śmierci:
1. Nie ma nic.
2. Jest coś i wiemy co robiliśmy za życia.
3. Jest coś i nie wiemy co robiliśmy za życia.
Chciałbym się mylić, ale druga opcja wydaje mi się najmniej prawdopodobna.
"Człowiek rodzi się zwierzęciem, dopiero z czasem staje się człowiekiem"
Bardzo dobry cytat. Przyznam się, że nie znałem.
Wciąż uważam, że wg Twojej logiki, na poziomie metafizycznym zwierzęta i człowiek są na równym poziomie (i tu dusza i tam), więc jeśli wg Twojego rozumowania zabicie człowieka jest moderstwem (BO MA DUSZĘ), zabicie zwierzęcia też jest morderstwem.
Dusza duszy niekoniecznie musi być równa, tak jak ludzie nie są równi z innymi zwierzętami. Uznajesz w końcu, że ludzie są lepsi od zwierząt. Przecież tak samo może być na poziomie metafizycznym. Np zabicie człowieka = wielki grzech, zabicie świni = mały grzech. To tylko tak na marginesie, bo ani to są moje poglądy, ani nie zamierzam się wdawać w bezsensowne spory.
Ogólnie temat całkiem niezły. Szczególnie podoba mi się różnorodność opinii i punktów widzenia. Mam nadzieję, że nie skończy się tylko na kłótniach