Zbyt powierzchownie podszedłem do tematu, ale specjalnie spłyciłem, bo wychodzi na to, że podniesienie poziomu trudności/wymagań w danej grze powoduje automatycznie podniesienie jej wartości, z czym do końca się nie zgadzam MÓWIMY NIE GÓWNOM DLA CASUALI, CHCEMY GIER TYLKO Z POZIOMEM HARD, BEZ MOŻLIWOŚCI ZAPISU I Z JEDNYM ŻYCIEM PRZEZ CAŁĄ KAMPANIĘ.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale dla mnie tak właśnie jest. Owszem, są gry, które są po prostu świetne bo mają zaimplementowane nieukierunkowane, mało tendencyjne patenty gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Po DS spodziewam się jednak znacznie więcej. Zwykłe przejście tej gry nie wystarczy bo niejako z urzędu jest ona zayebista i uważana za jedną z najbardziej rozbudowanych na tej generacji. Np. licznik w Ninja Gaiden Black obróciłem ze trzy razy i nawet kiedy zdobyłem już wszystko, ludzie zapomnieli, że Ryu istnieje, a premiera dwójki się zbliżała ja cały czas tłukłem runy na punkty nie mogąc się uwolnić od tej piekielnej gry. Dlaczego? Bo poziom trudności Master Ninja stanowi o jej klasie. Bo balans poziomu trudności i rajcowności jest równy ideałowi. Bo spędzenie niezliczonych godzin z tą perfekcyjną grą wynagradzało wszystkie trudy i znoje. Bez tego poziomu trudności nie było by najlepszej gry w historii gier video.
Demon's/Dark Souls bronią się same i są grami świetnymi, ale to, że byle chłystek może nas uciukać z olbrzymimi dla rozgrywki konsekwencjami stanowi o ich geniuszu i niespotykanej w wielu grach tej generacji nieprzeciętności.
Jeszcze raz, rozumiem Twój punkt widzenia i rozumiem dlaczego się nie zgadzasz z moim dość...dziwnym podejściem do miodności, ale tak czuję, myślę i tak jest.
Gry trudne to rodzynki w dzisiejszych czasach. Cieszmy się, że niektórzy developerzy nie boją się ich wydawać na świat, i że nie podlegają takim ludziomm jak ten pan/pani, który chciałby uprościć ten genialny system wynagradzania graczy za wiele godzin spędzonych na pochłanianiu dusz.