Rozmawiałeś z kolegą, który pracuje w biurze projektów jako konstruktor, wiadomo że zawsze będzie narzekał na wykonawcę. Standard, który działa w obie strony od lat. Całkowicie inaczej mogą się wypowiedzieć wykonawcy, którzy nierzadko rwą włosy z głowy na myśl, jakie bzdury projektanci nawymyślali. I właśnie Ci, jak to określiłeś "więksi specjaliści" nierzadko mają o wiele większą wiedzę praktyczną, bo zdarza się, że projektant tyłka poza biuro nie wystawi, budowę widzi tylko przy nadzorze autorskim, a problemy wynikają ze złego projektowania. Przykładowo, napchają zbrojenia do elementu żelbetowego tak, że na rysunku wygląda cacy, a na budowie okazuje się, że nie ma nawet jak tego ułożyć i betonu wlać, bo za ciasno. Nierzadko błędnie dobierają długości zbrojenia i wymyślają rzeczy, których nie da się wykonać. Architekt wymyśla, konstruktor liczy, a tak na prawdę "żabę" je wykonawca i to on stanowi ostateczne ogniwo w całej tej operacji i na nim skupiają się wszystkie błędy wcześniej popełnione.
Gdyby projektant się nie mylił, to nie musiałby jeździć i konsultować rzeczy na budowie. Proste.
Nie generalizuję, że wykonawcy to strażnicy prawidłowego wykonania konstrukcji i jedyni słuszni weryfikatorzy projektowych fantazji, ale każda strona ma swoje racje.
Co do wykonania robót, to dopóty jedynym kryterium przy przetargach, decydującym o jego wygraniu będzie cena, nie można liczyć na to, że coś się w tym temacie zmieni. Tak, CENA za którą ktoś zdecyduje się wykonać daną robotę, jest najważniejsza. Oczywiście, liczą się referencje firmy, ale nikt nie zaryzykuje bankructwa tylko dlatego, że ktoś żąda Mercedesa za cenę Opla. Korzysta się więc z podwykonawców i dochodzi do uchybień spowodowanych oszczędnościami. Należałoby wspomnieć jeszcze o wszelakich układach, mniejszej i większej korupcji, ale to temat rzeka, który często ma decyzyjny wpływ na wyniki.
Bardzo odpowiedzialna robota, tak przy projektowaniu jak i wykonawstwie, ale nie można ewidentnie wybielać jednej ze stron.