Zgodnie z planem wstałem dzisiaj z rańca i odpaliłem grę. Zanim to zrobiłem wsłuchiwałem się przez dłuższą chwilę w main theme, który leci w XMB po najechaniu na grę. Wpadająca w ucho i uspokajająca kompozycja, która wręcz zaprasza nas do odbycia podróży.
Od pierwszego kroku postacią czujemy, że jest to gra 'thatgamecompany'. Specyficzny feeling, kręcenie kamerą dzięki wychyleniom pada i to 'coś'. Od razu rzuca nam się w oczy oszczędna, prosta, aczkolwiek piękna grafika. Kolorystyka piasku, jego różne odcienie, potęgowane przez refleksy słońca na poszczególnych ziarnkach, świetnie oddają uczucie obecności na pustyni. Nasza postać prezentuje się tajemniczo, będąc przyodziana w czerwony strój, genialnie reagujący na wiatr oraz wszelakie ruchy. Przy wchodzeniu pod górę czuć opór, przy schodzeniu ze skarpy zjeżdżamy powoli w dół zostawiają za sobą długi ślad na piasku. W momencie zdobywania specjalnych artefaktów ulepszamy nasz szal, który stopniowo się wydłuża, co dodatkowo wpływa na wygląd naszej postaci (pamiętam sytuację jak pod koniec gry spotkałem innego gracza, który stał obok mnie i miał o wiele krótszą wstęgę nią ja; być może nie znalazł wszystkich artefaktów, być może ucierpiał w trakcie podróży... to już pozostanie jego słodką tajemnicą).
Podobają mi się kontrasty w tej grze. Nie tylko kolorystyczne, ale również związane z lokacjami, przez co w jednym momencie zmieniamy odczucia co do miejsca właściwie o 180 stopni. Głównym motywem jest oczywiście piasek, który dzięki różnemu oświetleniu genialnie oddziaływuje na nasze doznania wizualne. Nie chcę spoilerować, więc w tym momencie zakończę akapit odnośnie kontrastów.
Na osobną część zasługuje oczywiście muzyka. Od spokojnej nuty, która towarzyszy podróży, poprzez mocniejsze uderzenia, odzwierciedlające sytuację na ekranie. Muzyka, która wręcz skłania do przystopowania, odsapnięcia i spokojnego podziwiania krajobrazów. A te prezentują się pięknie. Również poszczególne dźwięki towarzyszące podróży są delikatne i majestatyczne, dorzucając przez to od siebie kolejną kroplę do oceanu tajemniczości tego tytułu.
Podczas wędrówki napotykamy innych graczy, którzy również podążają do celu podróży, tego samego, co my. Przy spotkaniu z drugim graczem odnawiamy sobie znaki na naszej wstędze, które umożliwiają skok i latanie. Oczywiście podczas wyprawy jest mnóstwo miejsc, gdzie wystają liczne wstążki i wstęgi, z którymi wchodząc w interakcję otwieramy sobie drogę na przód. Z innymi graczami możemy działać w co-opie co niekiedy prowadzi do wyścigów, kto pierwszy uaktywni kolejne wstęgi i otworzy przejście ;] To, co genialnie wpływa na klimat, to nieznajomość nicków pozostałych graczy. Poznajemy je dopiero po napisach końcowych (jest nawet Trophy za poznanie 10 lub więcej graczy w trakcie podróży; podczas pierwszego przejścia spotkałem 8 innych wędrowców). Ogólnie patrząc na krótką listę Trophy widzę, że jest jeszcze kilka ciekawych rzeczy do odnalezienia w tym świecie. Oczywiście nie jest to gra do zdobywania trofeł, i bardzo dobrze. Są one tylko maleńkim dodatkiem.
Nie przedłużając zbytnio, napiszę, że Journey nie jest grą. Jest niezapomnianym przeżyciem, którego każdy sam powinien doznać, wyciągnąć z niego refleksje, podziwiać go oraz zatracać się jego oryginalności i unikatowości.
Wkrótce z radością wyruszam w kolejną, niezapomnianą podróż.