Ale mnie nie musisz tłumaczyć, że Bio to partacze. To pewnie fabularnie będzie najlepsza część, więc przełknę wszystko co zjebali (a sądząc po demie jest tego sporo). Po pierwsze Ashley ma tak monstrualne usta, że na ten moment chcę po prostu wierzyć, że to taki żart. Ten napompowany ziomek rodem z Jersey Shore - to MUSI BYĆ EASTER EGG. Co było złego w postaciach z drugiej części (które teraz będą epizodyczne)*? VA Sheparda dalej mówi jakby miał kołek w dupie, który ktoś stopniowo, z wielkim uczuciem wpycha coraz głębiej ku uciesze mówiącego. Ach, byłbym zapomniał o tym niemożebnie nachalnym motywie z gówniarzem w szybie wentylacyjnym. W tych dialogach, które są w demie nawet "Renegat" mówi jakby był na grzybach i widział Ronalda Reagana, wszystko jest tak epickie że obdzieliłbyś 10 suicide missions z ME2.
Summa summarum nienawidzę Bioware za to, że stworzyli tak dobre uniwersum, bo w przeciwnym razie ME3 byłoby oceniane tylko jako przeciętna strzelanka z osłonami. Wiem, że jestem zgorzkniałym chujem i nic mnie w życiu nie cieszy, ale to co robi Bioware: ME1 -> ME2 -> ME3, DA1 -> DA2 przestało być zabawne. Brawo, niech jeszcze bardziej swoje gry ogłupiają...
*i niech mi nikt nie pisze, że to ze względu na suicide mission z ME2, bo Shepard też mógł zginąć