Po ostatniej przygodzie z Yellow Birdem czułem się przez niego poniżony i zdemolowany. Po obejrzeniu tego:
postanowiłem podjąć wyzwanie. Całkowicie stockowy RUF, wymieniony olej, naprawiona buda, naprawiony silnik, wszystko wyłączone poza ABS i na Ring. Co prawda nie w sandałach (patrz filmik) ale za to w pidżamie.
Na pierwszym okrążeniu 8:36,623 (czerwony), na drugim 8:15,061 (też czerwony) - jestem w stanie urwać, bo wypadłem poza tor kilka razy (stąd czerwień). Samochód jest zajebiście wymagający, trzeba zakładać kontry nawet na prostej, wciąż na maxa skupienie w pełnej gotowości na kontrę bo nie daje na nią za dużo czasu ten Ptaszek. Jakiekolwiek trzymanie gazu ma naxa i jednoczesne skręcanie doprowadza do spina. Samochód jest kurewsko niestabilny, hamowanie można w zasadzie robić tylko i wyłącznie na wyprostowanym samochodzie, minimalne skręcenie budy względem linii jazdy i... spin. Tu nie trzeba uważać z gazem na wyjściach, tu trzeba uważać z gazem na prostych, nierównościach, wejściach i wyjściach, cały kur** czas. Przy wciskaniu do dechy trzeba się liczyć ze... tak kur**, spinem w ułamku sekundy np. na jakimś podbiciu.
I choć jazda przypominała raczej delikatną i spokojną jazdę jak z dostawą jajek do piekarni a nie ostrą napierdalankę sportowym potworem (Yellow Bird na to nie pozwala, tu się walczy o życie hehehe), byłem zmęczony. Taką jazdę mogło przypominać zresztą tylko oglądanie tego co się dzieje na tv, bo DFGT wyła a ja kręciłem jak poj**any walcząc o przetrwanie z miną serbskiego mordercy w pidżamie (to ze skupienia). Ale jestem zadowolony z efektu i mam poczucie wygranej z tym diabelskim wynalazkiem.
PS - szacun dla kierowcy z filmu (Stefan Roser), jest mega kozakiem. Kto odtworzy jego przejazd (tor+samochód) w GT5 a później zobaczy film, to doceni jego kunszt.