Też byłem, zgodzę się ze wszystkim, co napisaliście.
Muzyka i oprawa wiadomo, klasa. Sopranistka zaśpiewała tak, że aż mi suty stanęły. Jak dla mnie, za dużo kawałków z ósmego fajnala, fajnie że zagrali nutkę z FFXIII (tą z trailera), która do tego miała najlepszą oprawę wizualną (aż osoba towarzysząca, nieobeznana w temacie powiedziała "ależ to super wygląda" - na tle sprite'ów z pierwszych fajnali, to wcale się nie dziwię). Jak dla mnie jednak nagłośnienie było zbyt mocno podkręcone. Siedziałem mniej więcej w połowie hali i nie wyobrażam sobie ludzi siedzących w pierwszych sektorach, głuchota na tydzień. Co do operowego wykonania, to Lampert nieco odstawał od pozostałych dwóch wykonawców.
Jeśli chodzi o rwania obrazu, to najgorzej wypadła jednak wizualizacja Final Fantasy XI - prawdziwy pokaz slajdów.
Buractwo ludzi rzeczywiście porażające, większość osób które siedziały obok mnie zrobiło wielkie oczy, jak tłum masowo zaczął wstawać i pchać się do wyjścia, chyba żeby zdążyć na ostatni tramwaj spod Kombinatu. Wręczano kwiaty solistom, a tu gawiedź odpływa z sali. Wyglądało to tak, jakby ludzie przyszli pooglądać film do multipleksu. Do tego przepychanki po autografy, dzicz nie z tej ziemi. Niezły kontrast w stosunku do Japończyków, którzy grzecznie stali po wodę przy okazji niemiłych wydarzeń w tym kraju. Wstyd za piątkę.
Widać z tego, że takie koncerty nie nadają się na hale. Wnioskuję na przykładzie drugiej edycji festiwalu, gdzie do sali Filharmonii Krakowskiej przeniesiono koncert Tan Duna. Był klimat i kultura, nikt nie klaskał w niepożądanych momentach, nie jadł ciastek i nie wychodził przed bisem. Dziwne tym bardziej, że w zeszłym roku na koncercie tego kompozytora w Ocynkowni też było o wiele lepiej pod tym względem (poza przepychaniem się do nie swoich sektorów). Widać, że organizatorzy nauczeni już zeszłorocznym doświadczeniem na tym obiekcie, starali się zadbać o lepszą oprawę i "lobby", a sam koncert został sprawniej przeprowadzony. Niektóre hostessy były zacne (szczególnie brunetka przy obsłudze konkursu RMF Classic w lobby - kto był, skojarzy). Tłumaczenie słów dyrygenta, to jednak prowadząca mogła sobie darować.
Klimat miejsca zajebisty - podświetlone instalacje przemysłowe, rozciągające się na szerokości i w głąb hali, telebimy i oświetlenie - podobało mi się.
Poza wymienionym powyżej niedogodnościami i wstydem za publiczność, koncert uważam za bardzo udany, chodzę uśmiechnięty na wspomnienie o nim. Do tego niespodzianka pod postacią obecności Sakaguchiego i zdobyty przeze mnie autograf twórcy (szkoda jedynie, że nie na bilecie, a ulotce festiwalu).
Około tematu dodam, że rewelacją było podstawienie darmowej linii tramwajowej N2, która za darmochę i bezpośrednio podwoziła prosto z Kombinatu na Noc Muzeów w centrum. Po pełnym wrażeń koncercie zaliczyłem jeszcze kilka obiektów muzealnych. Udany wieczór.