Też niedawno (właściwie dwa dni temu) skończyłem The Last of Us. Cóż, gra jest niesamowita. Klimat, sposób przedstawiania świata i historii, nastawienie na eksplorację w tych przecież liniowych lokacjach. Bajka. Świetnie wyważona produkcja, która wie kiedy dowalić i wie, kiedy stonować emocje. I choć spokojnych momentów, gdzie sobie tylko łazimy po opustoszałym świecie, jest dużo, to nie przeszkadzało mi to wcale, bo gra zawsze miała coś ciekawego do pokazania. Poza tym w tych spokojniejszych momentach zawsze towarzyszył mi niepokój, że zaraz ktoś wyskoczy zza rogu. Same konfrontacje są znakomite. Grałem na HARD, więc gra była dla mnie niejednokrotnie wyzwaniem. Nieraz ganiałem z jednym/dwoma nabojami srając po gaciach. Trudność rozgrywki zmusiła mnie do kombinowania, za co kocham tę grę. Uwielbiam skradanki, a TLoU jest znakomitym przedstawicielem tego gatunku. Osiągnięto to za pomocą fajnego sposobu poruszania się (jak dobrze, że zrezygnowano z przyklejania się do ścian za pomocą przycisku!), inteligencji wrogów i przede wszystkich otwartych lokacji, które nie są przesadnie ogromne, ale wystarczająco, bym mógł się pobawić nieco po swojemu.
Jeśli chodzi o historię, to może nie jest zbyt oryginalna, ale jej przedstawienie sprawia, że zapadnie mi na długo w pamięci. W żadnej innej grze nie spotkałem tak wyrazistych bohaterów, którzy byliby tak wiarygodni. Naprawdę zależało mi na ich losie, przez co gra dostarczyła mi kilku mocnych - wzruszających - wrażeń. Nie pamiętam, żebym podczas innej gry oglądając scenki, lub uczestnicząc w zaskryptowanych akcjach, tak bardzo przejmował się wydarzeniami na ekranie. Kiedy za sprawą pewnej windy zostałem odłączony od Ellie, myślałem tylko o tym, co z nią będzie, gdy ja plątam się pomiędzy maszkarami (tak w ogóle to niektóre momenty są dość przerażające). Nawet QTE, które w innych grach raczej nie robią na mnie dużego wrażenia, tutaj w pełni mnie pochłaniały, zwłaszcza gdy jakiś przeciwnik złapał mnie za fraki.
Fajnie została też przedstawiona ciągłość rozgrywki, zarówno jeśli chodzi o czas (pory roku), jak i miejsce. Twórcy postarali się o to, by gracz odczuł iż uczestniczy w długiej podróży (sama gra zabrała mi ok. 18 godzin). Odczucie to pogłębia ciekawy patent polegający na tym, że trafiając do nowej lokacji często zostaje nam pokazany cel, do którego akurat zmierza Joel i Ellie (most, szpital, wieża). Dla mnie dodało to spójności rozgrywce.
Jeśli chodzi o wady, to tak jak wspomnieliście powyżej - zabawnie wypada to, że wrogowie nie widzą naszych kompanów. Kiedyś czaiłem się na zbira, a tu nagle Ellie postanowiła przejść zza jego pleców i przed jego nosem wrócić do mnie. Już miałem go atakować, bo sądziłem, że ją zauważy, ale ona okazała się dla niego niewidzialna. Bzdura, ale warta odnotowania i poprawienia w przyszłych projektach. Poza tym to tyle.
Niegrzeczny Pies ostro dowalił do pieca pod koniec generacji. Zdecydowanie najciekawsza produkcja na PS3.
10/10
6/6
100/100