Ale nużące owszem. 200 piorunów pod rząd, nie pamiętam dokładnie, ale chyba nie można było robić save'a, opuścić terenu (np. przejść do następnej "planszy") ani wyłączać konsoli, bo licznik (sami musimy liczyć, bo gra w ogóle nie wskazuje) się "resetował". Ja miałem kilka podejść, za pierwszym razem kilkadziesiąt uderzeń, raz się skułem i od nowa. Ochłonąłem, po jakimś czasie kolejna próba i jakoś poszło. Wyczaiłem w końcu, że wystarczy się kręcić w kółko przy jednym dole i powtarzać całą operację 200 razy
Dobrze, że był w ekwipunku przedmiot powstrzymujący inicjowanie losowych walk na Thunder Plains, bo byłby niezły kocioł
I tak większy problem, jak pamiętam był z tymi jebanymi motylami w Macalania Woods dla odblokowania broni kota (Khimari?) i wyścigiem Chocobo na Calm Lands z czasem 0:00 dla Tidusa.
Dzisiaj chyba by mi się nie chciało zbierać tego wszystkiego. I fajnie, że gra pomimo liniowości do momentu dobrania się do statku, nie wskazywała wszystkiego wirtualnym palcem, np. lokacji do której trzeba się udać za znajdźkami, trzeba było samemu pomyśleć, albo czasem skorzystać z poradnika