- (Bardzo) dobry, polski Dark Souls.
Poważnie, takie stwierdzenie mogło paść jedynie z ust osoby nieobeznanej z serią, lub lewaka złorzeczącemu krajowi, innej możliwości nie ma. A jednak jest.
Aktualnie jestem na NG++ moim łysym czarodziejem, mam nadzieję przy sferze zapisu przed drugim z kolei bossem, ponieważ w połowie walki z tarczownikiem, gra stwierdziła, że pora po raz dziesiąty donieść Sony o poprawnie działającej, spaczowanej przecież, aplikacji.
Ale od początku, a te nie były takie złe, fajna muzyczka w menu, przygrywająca później w grze, mniejsza z tym że właściwie jedyna jako pamiętam, ładna graficzka, wolumetryczne światła, cienie, fizyka, okraszona wiedźmińskim stylem walki czyli pełno błędnych sfer uderzeń, niewidzialnych ścian, problemów z namierzaniem, do tego masa wąskich korytarzy i kamera skupiona na ścianie ze świeczką, sumienne 7/10 można by rzec. No więc gram, gram i gram, poziom trudności właściwie przestaje istnieć po zapamiętaniu ruchów przeciwników, tych małych i tych dużych a jej trudność coraz bardziej wynika z ułomności opisanych powyżej oraz błędów gry, czyli znikania muzyki i odgłosów postaci, sfery zapisu które nie chcą się aktywować, problemy z otwarciem skrzynki bo nie chce się pojawić magiczna ikonka symbolizująca możliwość wykonania tej czynności czy po prostu wywalania gry, gdzie zapisy nie odbywają się automatycznie przy podjęciu większości akcji jak zebranie nowego przedmiotu czy zabiciu przeciwnika a jedynie po interakcji z miejscem zapisu. Do tego klatki na sekundę, boże drogi, nie dość że to non stop rwie to przy czarowaniach w określonych miejscach, wczytywaniach wręcz klatkuje, a nawet zatrzymuje animację na parę chwil, najgorzej jest przy ostatnim szefie, na NG+ to już parodia, tnie, slajduje, zatrzymuje się, chcę zrobić cios z rozbiegu L3/X i podczas biegu R2 a gra wyłapuje próbę ciosu i turlanie, chcę zmienić cel, zapomnij, raz zadziała, dwa razy nie, lepiej wyjść z namierzania i namierzyć jeszcze raz, spoko znów nie działa, zamiast cel przed tobą namierza jakiś mocno z boku, kamera mocno wariuje, cel do namierzenia bije łysego po pleckach. Sam końcowy szef, a właściwie pewien myk z odnawianiem sobie energii to jest jedna z największych taniości jakie widziałem, chyba, w tego typu gierkach i postacią korzystająca z magii niebieskiej po prostu się go nie da ubić powyżej NG, bo nie da się zdążyć i się zregeneruje, i tak w kółko.
Cała gra to w zasadzie cztery lokacje, a bardziej jedna lokacja podzielona na cztery sfery pełne zakręconych korytarzyków i sekretów, gdzie przy trzecim podejściu nadal mam duże problemy z rozeznaniem się, gdzie jestem, bo wszystkie takie same, łącznie z przeciwnikami. Dizajn to jakaś zrzyna z Blizzarda i jego WOW/Diablo IiI, chłodne miecze, chłodne zbroje, wszystko na jedno kopyto oczywiście. Jeszcze jakieś NPC fabularne tam były, ale nie wiem po co, bo bez nich wiele by się nie zmieniło.
Marna podróba znanej serii, która do premiery BB nadrabiała trochę od strony graficznej, do tego zbugowana i biednie działająca.
4/10, gdyby się nie pieprzyło coś non stop i trzymało w okolicy trzydziestu to by mogło być nawet 6/10.