Ogólnie Alucard uratował nieco wizerunek gry. Wygląda zejebiście (milion razy lepiej niż Dracula, porusza się zajebiście i ma świetny głos. Szkoda, że na koniec gry wygląda w stroju rycerzyka jak Raiden z MGS. W grze odnalazłem starą dobrą Castle, właśnie za sprawą początku dema i późniejszego wyjaśnienia oraz uknucia planu przez Alucarda. Dlaczego to nie mogło być w całości w zamkowej otoczce? WHY? Niby gdzieś tam powoli te ruiny zamku Draculi pod miastem do mnie zaczynały trafiać, ale z każdym spojrzeniem na hydrant, kosz na śmieci i samochód, wracał pancz na ryj.
Elementy, które bym widział jako dobry następca LoS - początek gry i wyje**ny z designu Alucard w swoim madafakerskim stroju (wiedziałem kogo dać w siga
), momenty zamkowe, Robert Carlyle, teatr i Toy Maker, Victor Belmont, GENIALNA walka z nim poprzez skille pozbierane po Gabrielu, kościół a'la walka z Phantomem w DMC, Chupacabra i sklepik, krew Draculi jako boss, układanie lustra, czalendże, Zobek w formie Śmierci (świetny boss jeżeli chodzi o design), mimo wszystko otwarty świat dał radę imo, zapowiedziane DLC z grywalnym Alucardem, MUZYKA.
Z dupy natomiast pojawia się Carmila i brat Pana (można było fajnie fabularnie to uzasadnić, a wyszło mega na siłę, by tylko był ktoś z jedynki), córka Szatana, zwiechy gry (w sumie tylko dwie, ale jedna w czasie sejwa na koniec walki ze Śmiercią i stres, czy to nie zjebało zapisu), Dracula na niektórych ujęciach wygląda jakby miał retard-zez face, cała nowoczesność z koszami na śmieci na czele, Space Marine i naukowcami, pociąg niczym w Uncharted 2, skradanie z dupy na siłę, szczury bym zniósł, ale nie w nowoczesności, Dracula latający na zbiorniku z gazem (WTF!?), bardzo kiepski design przeciwników, zdanie "Don't waste any more time", krótka ostatnia walka (przygotowany byłem na kilka form, specjalnie oszczędzałem itemy na hard, a tu koniec... i do tego ŻENUJĄCY. To nie jest mój Lords of Shadow. Nie na taka kontynuację czekałem, niestety. ZMARNOWANY POTENCJAŁ.