Huh, Shogo to była kozacka giera. Tylko nie pamiętam czy ostatnia "broń", czyli maskotka Kapitana Pazura robiła coś oprócz gadania "magic claw!"?
Jak ją zczaiłem, to nawet mnie to rozbawiło, zwłaszcza, że wcześniej za totalnego małolata zagrywałem się właśnie w Kapitana Pazura, która to gra też była naprawdę świetna.