Kilka dni ferii przypadło mi pomieszkać w Rzymie, a posta w tym temacie zawdzięczam dzisiejszej sytuacji.
Chodzę sobie po Watykanie, patrzę - oficjalny skromny sklepik, wchodzę, matula ma poprosiła o wisiorek świętego Antoniego, więc pytam w języku angielskim grzecznie starszej zgarbionej zakonnicy, czy mają takowe, a ów pani zupełnie na serio z kamienna twarzą
-Ile pan sobie życzy karatów? I wyjęła kilka, gdzie ceny sięgały 400 eurasków. Watykan jedzie na bogato.