Co my tu mamy:
PO, które jak na razie zalicza fail za failem, a jeżeli coś im się udaje, to tylko przez przypadek. Plus premier, który najpierw się zarzeka, że nikt go nie przekona do niepodpisania ACTA (chociaż ludzie przedstawiali merytoryczne argumenty), a po fakcie próbuje się z tego wykręcić.
PiS, czyli totalna konserwa, która chce karać 2 latami więzienia za zabieg in-vitro
Plus prezes, który z niedomówień, dwuznacznych wypowiedzi i spekulacji uczynił wręcz sztukę.
SP, czyli PiS-lajt, którego posłowie jednego dnia przygotowują projekt, wg którego władze lokalne mogłyby odmówić pewnym grupom (tym, które się SP nie podobają oczywiście) organizowania zgromadzeń publicznych, a następnego dnia krzyczą o zamachu na wolność zgromadzeń i demokrację, gdy Komorowski przedstawia projekt noweli Prawa o zgromadzeniach (która z założenia miała jedynie zapobiec wydarzeniom, jakie miały miejsca 11 listopada - czyli totalnym rozróbom). Plus Ziobro - prawnik, który apeluje do prezydenta, by ten poparł prywatnego przedsiębiorcę, któremu KRRiT odmówiła miejsca na multipleksie (z decyzją którą potem nawet zgodził się sąd).
Ruch Palikota, który jak na razie wsławił się walką o zdjęcie krzyża w sejmie, robieniem szumu wokół zalegalizowania maryśki oraz posłem, który w brukowcach opowiada o swoim życiu seksualnym. Plus Palikot, człowiek, który poglądy i twarze zmienia jak kameleon, na czele
.
SLD... na chwilę obecną chyba najmniej szkodliwe, bo też i nic nie robi. Wprawdzie jest lepiej, niż za czasów Napieralskiego (gdzie SLD praktycznie w ogóle nie istniało), ale jak na razie to parta ta głównie prowadzi wojnę z Palikotem.
Można prosić o inny zestaw odpowiedzi?