Jest klimatycznie, nawet bardzo. Until Dawn w ciekawy sposób potrafi hipokryzję graczy obnażyć. Kilka miesięcy temu bowiem psioczono na
The Order, z tytułu, że piękna to wydmuszka, którą można w osiem godzin zaliczyć, a granie jako takie tam stonowano. UD również zapewnia zabawę na siedem-osiem godzin, także cieszy oko, a samej rozrywce blisko do TWD, jednak nie przeszkadza to jej cieszyć się większym uznaniem, choć jest grą mniej atrakcyjną, jednak uroku i tak nie sposób jej odmówić w ostatecznym rozrachunku, a przygodę warto przeżyć.
Taka tam sztuka wyboru.Całość przypomina banalny, ale koniec końców zakasujący "Dom w głębi lasu". Ta odgórna oczywistość gdzieś tam się ulania w połowie zabawy, a to czy spodoba się to graczowi, zależy od jego indywidualnych preferencji i oczekiwań. Wybory faktycznie wpływają na dalsza rozrywkę, można o nich powiedzieć, że mają pierwiastek bycia czymś emocjonującym, jednak ten głośny efekt motyla, nie jest az tak dużym odstępstwem od tego z czym w znakomitym TWD mieliśmy do czynienia.
Niemal klasyczna ścieżka A/V.Graficznie UD może się podobać, nawet bardzo, ale stawianie go na równi z
The Order, to nadużycie spore. Postaci prezentują się świetnie, choć mimika ich twarzy po
LA. Noire nie jest żadna rewolucją, choć przyrównując ją do drewna z takiego
Lords of the Fallen, to różnicę rzędu kilku klas mamy przed oczyma. Wybornie wszelakie efekty cząsteczkowe wypadają. Czasami nie sposób się zachwycić, gdy postać dzierży w dłoni pochodnie, oświetla tym samym bogate w szczegóły pomieszczenie, dodatkowo wszytko spowija kurz. Drobinki unoszą się w powietrzu, jest ciemno, posępnie, umorusany facet w kurtce przywołuje w głowie "jak to tak się prezentuje, to TLoU Dwa będzie istną bombą". Czasami jednak postacie, które zachwycają głównie wykonaniem twarzy (Beth także pośladkami), są przeciętnie animowane i odwiedzają niezbyt imponujące lokacje. Dodatkowo animacja czasami potrafi niemiło przyciąć, ale to marginalny problem, nic ala Wiedźmin III na konsolach. Śnieg prezentuje się bosko.
Audio spisuje sie okazale. Nie ma co wyznaczać batów za polonizację, jest przyzwoita. Bez och, ach, ale tez nie zasługuje na słowa krytyki. Oryginalna brzmi lepiej tylko z tytułu jej odbioru, niekoniecznie z powodu gry aktorskiej, choć od lat panie brzmią znacznie gorzej, niż faceci w grach. Ten trend daje o sobie znać juz od BF4.
Kieruj mądrze swoim przeznaczeniem.Z tą przygoda warto się zapoznać. Technologicznie jest lata świetlne przed TWaU, bądź wspomnianym TWD, jednak w tamtych grach ich główną siła jest oddziaływanie na emocje oraz ciekawa historia.
Tutaj mamy banał, banał, który jednak potrafi zaintrygować. Momenty są. Polecam grać nocą z założonymi słuchawkami. Jedyne co mi przeszkadza, to marne zwieńczenie przygód bohaterów. Jasne, mamy kilka możliwości, ale w takim HR było tego więcej i były przy tym znacznie lepsze. Szkoda, bowiem nawet taki średni film, jak "Dom w głębi lasu", badź "Mgła" znakomitą końcówka się bronią, a jak juz mamy do czynienia z produkcjami ala
siedem, badź
American History X, gdzie kilka razy obrywa widz, a na końcu jeszcze otrzymuje niezbyt subtelne dobicie, to nic tylko z takiego stanu się cieszyć. Tu jest nijako, a właśnie koniec powinniśmy zapamiętać. Tak jak w serii
Piła.
8/10 - grafika;
8/10 - audio;
8/10 - grywalność;
8/10 - ocena;