Pomimo mojego przekonania, że nie mógłbym żyć bez jedzenia mięsa
Błędne myślenie.
Dla wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć czegokolwiek lub zobaczyć inne filmiki skarbnica wiedzy jest na stronach PETA:
www.peta2.com
www.peta.org
Oczywiście zachęcam wszystkich do zapoznania się z materiałami. Nikogo bynajmniej nie chcę przekonywać, by porzucił jedzenie mięsa. Już sam bojkot dużych fast-foodów jest czymś. Tam trafia naprawdę najgorsza paść, lepsze rzeczy są na dworcu w budkach (i smaczniejsze!).
Smutnym jest też (i szokującym), że ludzie sami się okłamują. Na zasadzie, widzisz jakieś zwierzątko, jakiegoś małego cielaczka, głaszczesz, wiesz, że nigdy byś go nie potrafił zabić, ale gdy ktoś robi to za Ciebie, uśmiechasz się ładnie i zmiatasz wszystko z talerzyka.
Źle zabrzmiało to moje zdanie, chodziło mi o to, że mięso jem od zawsze, smakuje mi i po prostu nie potrafiłbym sobie odmówić. Na pewno da się bez niego żyć.
Natura stworzyła człowieka aby mógł polować lub jeść roślinki, dała mu wybór. Jak każdy gatunek chcieliśmy przetrwać i wybraliśmy rolę drapieżników. Popatrzmy jak to się odbywa w przyrodzie, między zwierzętami. Zabijają aby przeżyć. Tak już jest i nic na to nie poradzimy. Od czasów gdy ludzie zaczęli się "rozpleniać" po świecie a selekcja naturalna przestała nas obejmować, zaczęła się rzeź niewiniątek na masową skalę. Strach pomyśleć co będzie jak dobijemy do prognozowanej na koniec tego stulecia liczby 8mld.
Ludzie w moim odczuciu z natury są hipokrytami i w tej materii to się też uwidacznia - w domu dzieciak ma psa i kota, karmi je i przytula ale nie przeszkadza mu to w przeklinaniu na kundle i rzucanie kamieniami w bezpańskie zwierzęta. Wszystkiemu winne przekonanie człowieka, że jest panem świata, czuje władzę nad słabszym i mniej rozwiniętym i nie czuje odpowiedzialności. Bardzo to uogólniam i nie odnoszę się do pojedynczych jednostek, nie twierdzę że każdy tak postepuje.
Mnie także szokują wymagania Assassin's Creed na PC. Dla mnie to prosty wybór. Modyfikacja kompa/kupno konsoli - przy ograniczonych środkach finansowych wybieram to drugie.
Szokuje mnie to jak ten czas szybko leci. Jedna koleżanka powiedziała mi wczoraj, że jest w ciąży (niestety nie ze mną ), druga jest już w którymś miesiącu, kumpel z dzieciństwa z "mafii podwórkowej" na wiosnę się żeni, a dzisiaj powiedziała mi przyjaciółka, że wychodzi za mąż. Ta sama, która kilka lat temu robiła mi zadania domowe jak do podstawówki chodziłem. Nie nadążam za tym wszystkim...
Najbardziej pęd za życiem rodzinnym uwidacznia się na końcu studiów. Okres między 4 a 5 rokiem był najbardziej intensywnym "sezonem weselnym". Zauważyłem też jak bardzo zmieniali się moi koledzy po narodzinach ich dzieci (prawie zawsze była to zmiana na plus).
Jak mawia moja mama: "Do 20tki liczysz pojedyncze lata, potem zwracasz już uwagę tylko na zmieniające się dziesiątki".