Zgadzam się z Tarnym niestety. Eutanazja powinna być dostępna, jednak trzeba by tu stworzyć jakiś sensowny tryb postępowania, rozpatrzenia i aprobowania tego typu aktów, żeby nie było, że dziadek mówi lekarzowi: "Proszę mi ulżyć", a ten z miejsca wysyła go na drugą stronę przez nadinterpretację intencji tamtego...
A o samobójstwach to se można popierzyć głupot, jednak zaznaczmy tu różnicę między tymi rozhisteryzowanymi emo czy innymi zachwianymi emocjonalnie w fazie dojrzewania lub kryzysu życiowego a ludźmi, dla których śmierć wydaje się być jedynym sensownym wyjściem z sytuacji, gdzie dalej czeka już tylko cierpienie... Pomijając, wspomniany przez Tarnego, fakt, że nie każdy samobójca to dupek, który nie zważa na to, że takim drastycznym aktem mógłby skrzywdzić ludzi będących tego świadkami, to pojawia się też niekiedy aspekt "problemów technicznych". Jak np. miałaby to zrobić osoba przykuta do łóżka??
No i problem godności. Ktoś mógłby powiedzieć, że dla trupa to bez różnicy, ale to jednak nie to samo odejść spokojnie w czystym szpitalnym, ba, nawet własnym łóżku, otoczony rodziną, z którą mógłby się pożegnać i która mogłaby mu towarzyszyć podczas odejścia, a gnić między wodorostami na dnie zamulonej rzeki, albo być zdrapywanym z chodnika lub zbieranym w kawałeczkach spomiędzy kół pociągu...