Filmy fabularne tworzone techniką animacji. To jest, kurna, zasadnicza różnica. Ferując takie pierdoły, stawiasz się w jednym rzędzie z tymi dyletanckimi, niedopieszczonymi pindami, dla których to np. gry video są zabawkami dla niedorozwiniętych dzieci. Tyle, że wśród gier trudno jest znaleźć tytuł prawdziwie wartościowy, który czegoś tam by uczył, miał dobrą, ciekawą historię, pokazywał konkretne wartości, czy poruszał trudne sprawy - czyli ogólnie - coś sobą, kierwa, reprezentował, a nie propagował bezsensowną młóckę, której niewątpliwie też niejednokrotnie dałeś się ponieść. A anime ambitnych masz do wyboru. Jasne - większość buców ogląda jakieś popaprane, odmóżdżające, tasiemcowate gówna dla plebsu, niemniej jednak anime są tworzone dla ludzi w każdym przedziale wiekowym i wedle upodobań, więc obejrzyj sobie kiedyś Monstera albo Ghost in the Shell, a potem rzucaj takimi ochłapami.
Jest różnica jednak, między kolesiem grającym w jakieś podupcone symulatory nieudaczników życiowych i pół dnia gapiącym się na gołe, animowane dupy, a kolesia zarzucającego sobie od czasu do czasu thriller psychologiczny, tyle że animowany. Siano waćpanowi z hard-andergrandowych sandałów wystaje...
Więc - nie generalizujemy...