Szokuje mnie "długoholizm" amerykanów, opisany we wczorajszej wyborczej- otóż zadłużanie się, to nie jest po prostu idioctwo takiego pacjenta i jego niedouczenie w podstawowych sprawach finansowych, tylko "skłonnośc do kupowania na kredyt".
Myślenie "jeśli bank mi przyznaje 10000$ za darmo, to mogę to wydac na co chcę" po prostu załamuje, a potem lament że mają po cztery karty kredytowe do spłacenia (bo nie wiedzą, że zaciąganie kredytu na spłacenie innego kredytu geniuszem nie jest), nic dziwnego że jest kryzys.
Zresztą fakt, że przychodzi tych kart od cholery do domu, przez nikogo nie zamawiane, każda większa siec sklepów ma swoje karty, gdzie również debet jest dostępny.