S. Ty chyba nie masz teraz dziewczyny , czyżbyś sie odkochał ?
To chyba logiczne, że - tak literacko teraz napiszę - że nieodwzajemniona miłość usycha. Raz mnie to dopadło, doprowadziło do wielkich życiowych faili, więc do tego nie wracam - mimo, iż z tą osobą utrzymuję kontakt. W sumie dobrze się stało i wbrew pozorom po tych "failach", doszedłem do wniosków, które usprawniły mój ziemski żywot, a splot pewnych wydarzeń sprawił, że znalazłem coś co mnie w życiu "jara". No i jak tu nie mówić o zbawiennym wpływie miłosci.
Zakochujesz się , po 2 latach twierdzisz ,że jednak to nie to , szukasz nastepnej , a gdy sie zjawi sie stwierdzasz , że trzeba szukać dalej .
Kuriozum. No i błędnie wnioskujesz, że opiewam miłość. Wręcz przeciwnie, to jest dużo dalej na mojej liscie priorytetów, ale nie neguję jej istnienia, destruktywnej czy mobilizującej natury.
e kozak to powiedz jak to jest
Kozak nie jestem, po prostu bacznie obserwowałem pewne mechanizmy, kiedy moi podstawówkowi kumple ciągnęli dziewczęta za warkocze. Normalnie, po godzinie znajomości jesteś w stanie stwierdzić (i utwierdzić w tym przekonaniu) czy laska jest w ogóle zainteresowana kontaktami z Tobą. Pytanie o partnera (o perspektywie ślubu nawet nie mówię) powinno paść jak najszybciej i najlepiej zrobić to w kontekście i ładnym brzmieniu. Na głupka nie wyjdziesz, a oszczędzisz sobie
2 miesięcy fascynacji.
Pomijam juz fakt, że mam pewnie mocno skrzywiony obraz rzeczywistości, bo n-razy łatwiej nawiązuje kontakty z płcią przeciwną niż z jakimiś gościami.
Nie mam kobiety, bo nie znalazłem odpowiedniej, a posiadanie owej "dla zasady" i samorealizacji, już mnie nie kręci i jest wbrew obranym przeze mnie zasadom. Nie ukrywam, że mierzę wysoko, ale życie mnie naucyzło, że trzeba sobie stawiać wysoko poprzeczkę.