Życie w grodzie Kraka ciężkim jest. Odkąd tyle hałastry różnej maści się zjeżdża, na pewno nie jest łatwiej. Jednak nie przesadzałbym z tą patologią, jak zauważyłem, wystarczy się nie wychylać i człowiek ma spokój. Co innego, gdy dochodziło do tzw. zatarć osiedlowych, bywało gorąco. Nie trzeba obracać się w kręgu cwaniactwa, aby przez nieuwagę dostać srogi wpie**ol. Porobiło się teraz mnóstwo wspomnianych już "zamkniętych osiedli", które stanowią swoistą autonomię, z własnymi sklepami i usługami, przekrój społeczeństwa też w nich jest inny. W tych starszej daty, otwartych okolicach część młodych wyjechała za chlebem, kiedyś to oni przejmowali pałeczkę od starszych, którym już się nie chciało bawić w rozboje. Człowiek z tego wyrasta.
Teraźniejsze centrum miasta uważam za bardziej niebezpieczne niż okolice NH. Autentycznie, kolega który zamieszkał w Centrum A pyta ze zdziwieniem, gdzie ten armagedon na ulicach, jeszcze nie spotkało go nic nieprzyjemnego. Wieczorami rodzina ze spokojem nie może przejść po np. rynku, żeby nie być narażonymi na chamskie zachowanie imprezowiczów. Ja sam miałem kilka zatarć, spowodowanych alko i buzującymi we wszystkich testosteronem, głównie z przyjezdnymi z Wysp i kilkoma łebkami, którzy uważali, że wieczór należy do nich. Jeśli nie chcę oglądać bardziej radykalnych zachowań idę na Kazimierz, bo wg mojej opinii jest tam spokojniej.