Myślałem, że kolekcjonując stare gry video jestem jakiś poj**any czy coś, tracąc kasę na kawałek plastiku...
to co mam powiedzieć o tych znaczkomaniakach, którzy płacą setki kazimierzy za kawałki papieru, a przez takie mikroskopijne plamki na odwrocie znaczka, sprzedają je dużo taniej, bo uważają je za USZKODZONE Laughing
Wiesz, posiadanie stu gier na NES-a =! kolekcja, te 100 gier może być mniej warte niż jedna rzadka gra w 3xA. Nie ilość, a jakość. Obejrzyj Dekalog X Kieślowskiego (na pewno jest na youtube/megavideo), tam pięknie pokazane jest o co chodzi z tym zbieraniem znaczków (lub czegokolwiek). Kasa staje się w pewnym momencie drugorzędna, a kolekcja prawdziwego kolekcjonera nigdy przecież nie zostanie sprzedana. Patrz: Ghost World - komiks lub film - kolekcjoner bluesowych winyli, na sprzedaż wystawia jakieś łatwo dostępne, a w tajnym pokoiku ma coś czego nigdy nie odda.
Kolega kedyś mi pożyczył jakąś trudno dostępną książkę Bernharda i ZAKAZAŁ otwierać szerzej niż 45stopni, żeby się grzbiet nie przełamał.
Ja jednak jestem przeciwny - materia to tylko nośnik treści, wiec mnie z grubsza je**e czy książka jest podarta, brudna itd., o ile da się ją czytać jest ok. Znaczki nie mają w ogóle treści, chyba że jakąś kontekstową, ale mnie ona zupełnie nie interesuje. Stare gry i komiksy - tu mam sentyment, ale już nic nowego nie nabywam. Szczególnie gry - pudło z taniego plastyku i dyskietka z taniego plastyku - czym tu się podniecać? Piękne wydanie ARQ - tu już jest czym.