Ja chodziłem do lewicowego liceum (czytaj takiego z etyką zamiast religii i z edukacją seksualną) i z własnego doświadczenia wiem że te zajęcia to jakiś idiotyzm. Po pierwsze wszyscy wiedzą o co chodzi w tym wieku, więc ta edukacja seksualna to głównie salwy śmiechu bo prowadząca powiedziała penis czy pochwa, jakieś zajęcia w grupach które na niczym nie polegają (chociaż raz zgodnie z prawem złapałem koleżankę za cycki bez jej zgody, za to zgodnie z wolą prowadzącej, co było spoko wtedy, a teraz wiem że córki bym na to nie wysłał), wniosek jaki wszyscy wyciągali było to zeby się ruchać bez opamiętania bo to jest sens życia (były np. praktyczne zajęcia z podrywania, gdzie siadaliśmy w parach i zagadywaliśmy, co akurat miało praktyczne zastosowanie, bo pomogło dzieciakom 15 letnim przełamać pierwsze lody i przebić nieśmiałość w kontaktach damsko męskich, do których by bez tych zajęć nie doszło). Dodam że zajęcia prowadziła jakaś siksa z 24 lata zaraz po jakimś licencjacie ze studiów genderowych, która sama była na etapie buntu przeciwko rodzicom i konserwatywnym zasadom - i właśnie tacy ludzie takie wartości przekazują małolatom na takich zajęciach. Oczywiście dla 15 latków to była dorosła pani i autorytet, wiec każde jej słowo miało siłę dogmatu naukowego.
Ogólnie jestem przeciw edukacji seksualnej bo to jakaś farsa. Zresztą nie słyszałem jednego solidnego argumentu, który potrafiłby pokazać konkretny przykład w którym tego typu zajęcia miały by się przysłużyć. Jak ktoś zna to niech poda.
Aha jeszcze dla wyjaśnienia za moich czasów nie było gimnazjum, więc wiek w którym miałem te zajęcia to wiek dzisiejszej gimbazy.