Eh, wiadomo przecież, że nie wszyscy, ale ja nie jestem za multikulturowymi społeczeństwami. Licząc kraje arabskie bądź częściowo arabskie, byłem jak do tej pory w Egipcie, Turcji, Tunezji, na krótko w Jordanii i Izraelu i po prostu do szału mnie doprowadza ich styl bycia. W skrócie: kur**, dziad i złodziej. Cały czas zaczepki na ulicy, uwagi do 97,8% napotkanych kobiet (ciekawe, jak się ma lewica do seksistowskich tekstów), w hotelach zwykle obsługa wybitnie chamska. Poza tym nie godzę się na to, żeby kraj zaludniali mi Turasy, jak w Niemczech, wprowadzając przy okazji własne obyczaje. Nie chcę meczetów, nie chcę kierowców zatrzymujących autobus na środku ulicy w Londynie z powodu modlitwy (jakiś przypadek sprzed miesięcy albo nawet więcej niż roku- straciłem rachubę czasu), nie chcę też nawet 0.000001% szansy na wprowadzenie szariatu (ponoć niektórzy guru w Anglii tego chcą), bo jakoś- o ile się orientuję- oni nie są zbyt przyjaźnie nastawieni co do budowania kościołów katolickich w krajach objętych szariatem. Ba, trzeba przestrzegać tamtejszych zwyczajów, no bo inaczej przecież ukamieniowanie czy inna kara na poziomie europejskiego średniowiecza.