W sumie siedzieć na dupie w domu to już mi się też nie chciało.
To wyobraź sobie, że wracasz z urlopu spędzonego w ciepłych krajach, gdzie plaża, palmy, zero stresu, rozebrane dupery, a tu BOOM - wbijasz do korpo następnego dnia po powrocie, od razu zarzucają obowiązkami i zaległymi tematami, skwaszone miny współpracowników, którzy jeszcze nigdzie nie byli, albo o urlopie już zapomnieli, siadasz w boksie i płaczesz. Są bardziej przejebane i nasilone traumy pourlopowe, więc nie masz tak źle. Popatrz na to z lepszej strony